sobota, 30 kwietnia 2016

Kółko Teatralne - Rozdział 4

Poniedziałek. Aish, jak ja nienawidzę tego dnia. Nie dość, że mam lekcje do późna, to jeszcze muszę iść na to głupie kółko teatralne... a wszystko przez tego dupka! Heh, śmieszna sprawa. Obrażam go, a tak naprawdę chciałbym mówić do niego całkiem inaczej. Sytuacja, która miała miejsce w klubie na piątkowej imprezie namieszała mi w głowie. Cały czas moje myśli krążyły wokół Hoseoka i przez to calusieńki weekend spędziłem myśląc o tym wszystkim... Błagam, niech ktoś mi pomoże! Z łóżka zwlokłem się równo o 7:10. Wolnym krokiem poszedłem do ubikacji, by doprowadzić swój stan do normalności. Ogólnie wyrobiłem się w niecałe 20 minut, albowiem już o 7:28 stałem przed szafą, wybierając ubrania. Bordowe rurki, czarna koszulka z logo BMTH, oraz bluza na zamek tego samego koloru. Szybko wziąłem jeszcze plecak, telefon i klucze, po czym zszedłem na dół. Jak zwykle nikogo nie było. To dobrze, przynajmniej nie muszę słuchać tych matczynych tekstów typu "pamiętaj, że masz być grzeczny!". Po dziesięciu minutach byłem już w drodze do szkoły, słuchając muzyki na słuchawkach. Przesłuchałem cały mój ulubiony album od Skillet, nawet nie zauważając, że jestem już na miejscu. Ciekawe, że muzyka potrafi tak zahipnotyzować człowieka. Wszedłem do budynku i nie wiedzieć czemu wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę, a do uszu dochodziły mi tylko ciche szepty i śmiechy. Czyżbym miał coś na twarzy?

Jak to jest, że dni szkolne ciągną się w nieskończoność, a weekend wydaje się trwać zaledwie chwilę? To chyba jakaś wyższa matematyka... Tak więc nastał kolejny poniedziałek. Początek nowego tygodnia, a ja już czułem, że będzie beznadziejnie. Z całą swoją miłością do szkoły i edukacji postanowiłem olać pierwszy budzik i wstałem dopiero po ósmej. Po co komu matematyka z samego rana? Powoli szykowałem się do wyjścia, a w mojej głowie po raz setny chyba pojawił się obraz pewnego chłopaka. Nie byle jakiego chłopaka... Przez całe dwa dni miałem przez oczami jego twarz. Cholera... Żałuję, że nie zrobiłem mu wtedy zdjęcia. Nawet bym nie pomyślał, że ja i ten kosmiczny rudzielec znajdziemy się w takiej sytuacji... Ale wracając. Do szkoły przyszedłem dopiero między drugą a trzecią lekcją. Już przy samym wejściu poczułem na sobie wzrok wszystkich zebranych i usłyszałem szepty. Nie, żeby było to coś nowego... jako czołowy "badboy" i zdeklarowany homoseksualista zdążyłem już przywyknąć do bycia obgadywanym.


Lekcje minęły mi dość spokojnie i przyjemne, w przeciwieństwie do przerw. Na nich mogłem sobie tylko pomarzyć o spokoju. Ciągle ktoś mnie zaczepiał, pytał o dziwne rzeczy.... Nawet pewien chłopak prosił mnie o numer. Naprawdę nie mogę tego zrozumieć... Właśnie trwała dłuższa przerwa. Chciałem pobyć sam, więc udałem się w najbardziej odludniony korytarz szkoły. Miałem szczęście. Nie było tam nikogo. W końcu mogę posiedzieć jedynie w swoim towarzystwie, posiedzieć w ciszy i pomyśleć na spokojnie. Taaa... pomyśleć o piątkowej sytuacji. Całe zajście, które miało miejsce tego feralnego wieczoru nie dawało mi spokoju. Te cudowne usta, ten niski i wspaniały głos, przyjemny dotyk na moim ciele.... Aish, z jednej strony chcę więcej, ale z drugiej jestem na siebie zły. PRZECIEŻ JA GO NAWET NIE ZNAM!!! Gdy tak intensywnie myślałem nad tym wszystkim, poczułem nagle czyjeś ciało. Tak, pech chciał, że na kogoś wpadłem, a co jest najzabawniejsze? Tym kimś okazał się być Hoseok. No pięknie....


Po dwóch, jakże męczących lekcjach, postanowiłem zdezerterować i przy najbliższej okazji spotkać się z moją paczką na dachu. Idąc do naszego miejsca schadzek, znów byłem w centrum uwagi. Nie mam jebanego pojęcia, o co im chodziło... Znowu zrobiłem coś niesamowitego? To raczej nie to... Od ostatniej akcji z przyklejeniem Namjoon'a do krzesła, nie zrobiliśmy nic wartego aż takiego rozgłosu... Powoli zaczynały mnie wnerwiać te wszystkie chichoty i ploteczki, więc skutecznie przegoniłem z korytarza tych debili. Będąc już całkiem blisko klatki schodowej, poczułem w kieszeni wibracje, zwiastujące otrzymanie sms'a. Wyciągnąłem telefon z ręki i odblokowałem go. Czytając wiadomość, mimowolnie skrzywiłem się do ekranu .
^Hyung! Coś ty odjebał?^ - Tsk... że też ma czelność tak do mnie pisać. Chyba muszę nauczyć go trochę szacunku.
^O co Ci kurwa chodzi?^ - wystukałem szybko w klawiaturę dalej idąc.
^Mam Ci przypomnieć co robiłeś na ostatniej imprezie?^ - i w tym momencie mnie zatkało. Miał na myśli imprezę z nim, która była w zeszłym tygodniu... czy tą z Tae? Czyżby widział nas razem? Niemożliwe... Po kilku sekundach dostałem powiadomienie o załączniku, lecz zanim zdążył się załadować poczułem jak moje ramie w coś uderza. Spojrzałem zaskoczony na staranowanego osobnika... Kurwa. Po prostu zajebiście. Wpadłem na tego Rudzielca. Kątem oka zerknąłem jeszcze na telefon i... zamurowało mnie. Zdjęcie. Mnie i Tae. W klubie. Całujących się. Kurwa. Kurwa. Kurwa! Niewiele myśląc od razu odwróciłem ekran tak, by skołowany chłopak mógł zobaczyć zawartość wiadomości. Teraz przynajmniej wiem, skąd te wszystkie szepty i odgłos cmokania za moimi plecami...


Nim zdążyłem się podnieść (bo przez spotkanie Hoseoka moje cztery litery zachciały przywitać się z podłogą) starszy podsunął mi pod nos telefon. Gdy zobaczyłem, co się na nim znajduje, zmarłem
-C-Co? Ale.... jak? - wyszeptałem cicho, nadal siedząc w tej samej pozycji. Wszystko zaczęło się układać. Śmiechy, zaczepki, różne podteksty i ten chłopak proszący o numer.... kurwa, moje życie właśnie się skończyło....
Natychmiast wstałem z podłogi i popatrzyłem przerażonym wzrokiem na chłopaka.
 -Hyung, co Teraz? Skąd masz? Dlaczego? Jak? - zacząłem pytać, jak narwany. Naprawdę nie chciałem, by ktokolwiek o tym wiedział. Przecież... to wszystko było jednorazową przygodą, prawda?


Dopiero kiedy chłopak wstał z ziemi i zasypał mnie pytaniami udało mi się wyjść z osłupienia. Spojrzałem na jego przerażoną twarz i poczułem w sercu bolesny ścisk. W głowie miałem już kilka scenariuszy jak z tego wybrnąć... ale cóż, żaden na dłuższą metę się nie nadawał. Chwyciłem trzęsącego się młodziaka za ramiona i przesunąłem bliżej niego. 
- Ej, Tae. Uspokój się. Wszystko będzie dobrze... Hyung coś wymyśli! - Powiedziałem przygryzając dolną wargę. Jasne kurwa. W mojej głowie świeciła jedynie pustka. Jak do kurwy nędzy udało im się zrobić to zdjęcie?! Jak tylko znajdę jego autora to nie ręczę za siebie... przecież teraz oboje będziemy mieć w szkole przesrane. 
- Chodź. Porozmawiamy w jakimś ustronnym miejscu - zaproponowałem, słysząc z oddali odgłos kroków i rozmowy. Złapałem go za nadgarstek i ruszyłem w stronę wejścia na dach.

 
Czułem, że zbiera mi się na płacz. Gdybym nie poszedł na tą głupią imprezę, gdybym nie zatańczył z Hoseokiem, gdybym opanował swoje pragnienie, nie byłbym teraz pośmiewiskiem całej szkoły. Tak bardzo starałem się nie rzucać zbytnio w oczy i być zwykłym randomem, a teraz? Teraz wszystko się zawaliło. Każdy wie o moim istnieniu i każdy zna mnie teraz pewnie z "tego gejowskiego pocałunku", czy jakoś tak....
Otrząsnąłem się dopiero, gdy starszy złapał mnie za ramiona i zaczął mówić, żebym się nie martwił. Ale jak? On jest w trzeciej klasie, więc zaraz skończy tą szkołę, a ja? Ja dopiero ją zacząłem....
Nie zwracałem już uwagi na nic, nawet dałem prowadzić się Jungowi w jakimś kierunku. Bo przecież i tak nic z tym nie zrobimy. Jedyne, co możemy, to znoszenie tego....
Dotarliśmy na dach. W sumie, nigdy tu nie byłem. Może i bym się teraz cieszył, jednak zobaczyłem znajomych Hyunga. Co więcej, był tam też Jimin. Tak, mój przyjaciel...


- Mamy problem chłopaki... - oznajmiłem wchodząc na dach. Z hukiem zamknąłem drzwi i odwróciłem się do grupki siedzącej pod ścianą. 
- O... chyba już o wszystkim wiecie - powiedziałem widząc siedzącego między nimi Jimina i ich miny. 
- To co robimy z tym fantem? - kontynuowałem ciągnąc TaeHyung'a między nich. Na szczęście, w czasie tej krótkiej przechadzki udało nam się trochę uspokoić. Zarządziłem burzę mózgów a moi koledzy od razu zaczęli rzucać różnymi planami i spiskami, jak uciszyć te plotki. No cóż... nie padł żaden pomysł, którego wcześniej nie zdążyłem wykluczyć. Zerknąłem kątem oka na siedzącego Rudzielca. Chyba nie wiele ogarniał z tej całej sytuacji. Miałem wrażenie, że zaraz się popłacze... I znów. To dziwne uczucie. Do mojej głowy wpadł kolejny durny plan. Beznadziejny wprawdzie, ale mógł zadziałać. 
- Dobra koledzy... chyba zdecydowałem - przerwałem ich rozmowę, która w tym momencie przypominała bardziej kłótnie niż spokojną wymianę zdań. Westchnąłem dość głośno. 
- Wezmę to wszystko na siebie. - wszyscy zebrani nagle zamilkli i skierowali na mnie swoje spojrzenia. Odwróciłem się do Rudego i przywołałem go na ziemię. 
- Powiesz, że byłeś pijany. A ja to wykorzystałem i cię pocałowałem... Ludzie mnie znają. Uwierzą w to - powiedziałem i zakończyłem swoją wypowiedź wielkim uśmiechem. Chłopak siedział wpatrzony we mnie z otwartą buzią, a reszta zgromadzenia prawe rzuciła się na mnie, z zamiarem wybicia mi tego pomysłu z głowu. Próbowałem ich jakoś uciszyć ale no... nie tak łatwo uciszyć naszą bandę


Siedziałem między tą całą gromadką, wbijając wzrok w swoje dłonie. Myślałem, jak z tego wybrnąć. Co zrobić, żeby nie być pośmiewiskiem całej szkoły, albo raczej przestać nim być. Koledzy Hoseoka zaczęli rzucać różnymi pomysłami, a jedynie Jimin siedział cicho. Świetnie. Nie dość, że nie będę miał życia w szkole, to jeszcze stracę przyjaciela? Ale ale! Jest jeszcze jeden fant. Chyba czuję coś do tego głupka, Hoseoka....
Wróciłem na ziemię dopiero wtedy, gdy Jung zaczął do mnie mówić. Że co? Weźmie winę na siebie? Nie, nie zgodzę się na to!
-Inny pomysł proszę... - wyszeptałem, spuszczając ponownie głowę w dół. Aish, to wszystko jest takie trudne. Najtrudniejsze chyba jest jednak powstrzymywanie napływających do mych oczu łez.
-A może zaczniecie udawać parę? W końcu im się znudzi i po prostu odpuszczą. Już chyba nawet był podobny przypadek - wyrwał nagle jeden z chłopaków. Nazywali go Jungkook, tak mi się wydaje...~

~~~~~~~~~~
Tym razem rozdzialik troszkę krótszy od poprzedniego ^^ *prawie o połowę, ale ciii....*
A więc... 
*dyn dyn dyn dyn!* 
Czy Hoseok i Kosmiczny Rudzielec zdecydują się udawać parę?
Czy plotki ustaną a chłopcy będą mogli cieszyć się spokojnym, szkolnym życiem?
Czy wszystko się jakoś ułoży? 
Czy nauczę się kiedyś, jak powinno się  budować napięcie między rozdziałami? xD
Oby odpowiedź na WSZYSTKIE powyższe pytania była twierdząca XDD
Zostawiam kolejną część~
I mam nadzieję, że nie spartaczę następnych~
W mojej głowie, zawsze wychodzi lepiej no xD
Miłego czytania *^*

wtorek, 26 kwietnia 2016

Kółko Teatralne - Rozdział 3

Dodaję trzeci już, a zarazem mój ulubiony, rozdział "Kółka Teatralnego".
Włożyłam w niego najwięcej pracy i to właśnie on sprawił mi najwięcej satysfakcji ^^
No to... Udanej lektury ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Bułko~


Nasze ciała coraz częściej się o siebie ocierały, a ja czułem się coraz dziwniej. W pewnym momencie znaleźliśmy się niebezpiecznie blisko siebie. Mogłem zauważyć, że chłopak jest nieznacznie wyższy ode mnie. Czułem jego niesamowity zapach. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że zwykła woda kolońska może dawać taki efekt.  A może to przez niego? Co jakiś czas zaciągałem się tym niesamowitym aromatem, a mój wzrok mimowolnie utkwił na jego pełnych ustach. Kiedy poczułem na swoim karku dłoń, automatycznie otwarłem szerzej oczy i napotkałem jego wzrok. Patrzył na mnie i zalotnie przygryzał swoją dolną wargę. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałem go pocałować. Tu i teraz. Nic innego się dla mnie teraz nie liczyło. Ani tłum dookoła nas, ani głośna muzyka, której dźwięk skutecznie zagłuszało bicie mojego serca. Położyłem dłonie na biodrach Tae i złączyłem nasze usta. Jeszcze nigdy nie czułem się tak wspaniale. To uczucie było wręcz magiczne. Delikatne wargi, które z początku się nie poruszały, po chwili zaczęły sprawiać mi jeszcze większą przyjemność. Nie mogąc się powstrzymać, pogłębiłem pocałunek. Przez głowę przeszła mi myśl, by działać ostrożnie, bo chłopak może się spłoszyć, ale nie potrafiłem się jej trzymać. Nasze ciała po raz kolejny się o siebie otarły, a ja poczułem, jak po moim kręgosłupie przechodzi przyjemny dreszcz. Więcej. Chcę więcej. Nie byłem w stanie logicznie myśleć. Moje ręce zjechały na plecy młodszego i przycisnąłem go do siebie. Więcej...


Gdy patrzyłem w te cudowne, hipnotyzujące i uwodzicielskie oczy Hoseoka, nieświadomie zacząłem przegryzać dolną wargę. Ten chłopak działał na mnie, jak nikt inny wcześniej. Zatracałem się w jego intensywnym spojrzeniu oraz w tym oszałamiającym zapachu jego perfum. To wszystko było takie nowe, świeże... naprawdę miałem ochotę zasmakować teraz tych jego pełnych ust, więc gdy poczułem je na swoich, zdziwiłem się. Chociaż, to mało powiedziane. Doznałem po prostu szoku. Trwałem tak w bezruchu kilka sekund, jednak po chwili zacząłem oddawać nieśmiało ten w jakiś sposób zakazany pocałunek. Z każdą chwilą stawał się on coraz bardziej namiętny, a ręce chłopaka błądziły po moich plecach, by moment później przycisnąć mnie do jego rozpalonego ciała. Sam nie zostawałem bierny. Jedna z dłoni powędrowała w gęste włosy mojego Hyunga, a druga zaś spoczywała na jego policzku. To cudowne uczucie dotyku drugiego ciała było dla mnie niesamowite. Tak dawno z nikim nie byłem. Tak bardzo tego potrzebowałem. Tak bardzo tego pragnąłem. W tej chwili nie liczyło się już kompletnie nic, chodziło tu tylko o Junga.

Moje zmysły powróciły do mnie dopiero, gdy do moich uszu dotarły gwizdy i owacje. Otworzyłem oczy i oderwałem się od ust chłopaka. Pierwszą rzeczą jaka do mnie dotarła był widok niesamowicie seksownej twarzy TaeHyung'a. Przymknięte powieki, rumiane policzki i uchylone usta. Miałem ochotę po raz kolejny się w nie wbić, ale w tym momencie moim oczom ukazał się trochę mniej przyjemny widok. Poczułem się, jakby ktoś wylał mi wiadro zimnej wody na głowę. I chyba tak najlepiej opisać mój brutalny powrót do rzeczywistości. Tłum gapiów szepczących coś między sobą z zaciekawieniem lub niedowierzaniem. Kurwa. Dopiero teraz dotarło do mnie to co zrobiłem. Przecież dwóch całujących się facetów na środku parkietu to raczej niecodzienny widok. Szybko rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu znajomych twarzy. Na szczęście nie rozpoznałem nikogo ze szkoły i chwyciłem nadgarstek zaćmionego chłopaka. Szybkim krokiem udałem się w stronę łazienek sprawnie wymijając ludzi z zebranego tłumu. Nie obchodziły mnie już gwizdy i pomruki, gdy wchodziliśmy do drugiego pomieszczenia. Teraz tylko Tae się dla mnie liczył. Chciałem go. Natychmiast. I z tego co czułem, kiedy nasze ciała się ze sobą stykały, to nie ja jeden podnieciłem się tą całą sytuacją... Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem chłopaka o ścianę. Wpatrywałem się jego zamroczone oczy i czekałem na jakąkolwiek reakcję. Przyzwolenie lub odrzucenie...


To cudowne uczucie, gdy Hoseok był tak blisko mnie sprawiło, że czułem się coraz bardziej podniecony. Tak bardzo chciałem, by ta chwila trwała wiecznie. Niestety, w pewnym momencie starszy oderwał się od moich ust. Niezbyt wiedziałem, o co chodzi, ponieważ mój umysł był zamglony. Marzyłem tylko o ponownym zetknięciu się z tymi cudownymi wargami, ponownym dotknięciu tego rozgrzanego ciała...
Nagle chłopak złapał mój nadgarstek i pociągnął w jakimś kierunku. Jak się okazało, była to klubowa ubikacja. Przyparł mnie do ściany, na co wydałem z siebie krótki, cichy jęk. Można powiedzieć, że na chwilę wróciłem na ziemię. Spojrzałem prosto w jego piękne oczy i mogę się założyć, że na mojej twarzy pojawił się dość spory rumieniec
-J-Jung... - powiedziałem niepewnie. Czekałem na jakąkolwiek reakcję chłopaka. Z jednej strony bałem się, że starszy mnie wyśmieje, jednak z drugiej chciałem znów poczuć jego bliskość, jego ciepło.... Sam nie wierzyłem w swoje pragnienie. Przecież poznaliśmy się całkiem niedawno...



Brak sprzeciwu i obfity rumieniec na policzkach młodszego uznałem za przyzwolenie. Jeśli się pomyliłem, to w najgorszym wypadku dostanę w pysk... No trudno. Dla miękkich ust Tae warto. Zrobiłem krok do przodu, przybliżając się do niego. Byłem świadom tego, że bacznie obserwuje on każdy mój ruch. Powoli uniosłem rękę do góry i położyłem dłoń na jego zaczerwienionym policzku. Delikatnie pogłaskałem go palcami i zbliżyłem swoją twarz do jego. Oblizałem niepewnie usta i przyglądałem się Tae. Tak bardzo chciałem po raz kolejny zasmakować tego słodkiego pocałunku. - Raz kozie śmierć – pomyślałem, łącząc nasze wargi w motylim pocałunku. Muskałem jego skórę najdelikatniej jak umiałem. Naprawdę nie chciałem go spłoszyć. Po chwili moje ruchy stały się nieco pewniejsze, a gdy zacząłem lekko skubać dolną wargę chłopaka swoimi, on powoli odwzajemniał moje gesty.  Z każdym jego nieśmiałym ruchem czułem elektryzujące dreszcze na całym ciele. Chciałbym, by to uczucie trwało wiecznie. Wolną dłoń położyłem na plecach chłopaka i błądziłem po całej ich długości.



Naprawdę nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W sumie... sam zainicjował tamten pocałunek, jednakże mógł być on jedynie skutkiem jakiegoś durnego zakładu albo chęcią upokorzenia mnie. Tak, to chyba było najbardziej prawdopodobne. Już chciałem odepchnąć chłopaka, ale ten złożył na moich wargach lekki i jakże miły pocałunek. Pogłębiał go nieznacznie z chwili na chwilę, przez co z mojej głowy natychmiast wyleciały wcześniejsze obawy. Starałem się oddawać ten przyjemny gest, splatając przy tym dłonie za jego głową. To wszystko było takie miłe, takie cudowne... Aż nie wierzyłem, że Hoseok to ta sama osoba, z którą zaledwie wczoraj byłem w takich, a nie innych stosunkach.
Rozchyliłem nieco wargi, dając mu znak, że może pozwolić sobie na nieco więcej. Tym samym również przybliżyłem swoje ciało do Junga, znów czując to wspaniałe uczucie, co przedtem. Chcę więcej, dużo więcej. Sam w to nie wierzę, ale naprawdę pragnę być z nim jeszcze bliżej.
Gdy poczułem, jak jedna z rąk starszego zjeżdża na mój pośladek, mimowolnie jęknąłem mu w usta. Najwidoczniej spodobało mu się to, albowiem już po chwili zacisnął swoje palce, powodując u mnie kolejny jęk.


Wykorzystując okazję wsunąłem swój język między rozsunięte wargi chłopaka. Niesamowity dźwięk, jaki wydobył się z jego ust wprawił mnie w chwilowe osłupienie. Chciałem usłyszeć go po raz kolejny, więc na przemiennie zaciskałem palce na jego pośladku i napastowałem wnętrze jego ust. Nasze języki ocierały się o siebie, a każdy mój ruch powodował u Tae przyjemne dla ucha jęki. Francuski pocałunek był jedną z moich mocnych stron, czego nie omieszkałem zaprezentować młodszemu. Co jakiś czas delikatnie przygryzałem jego język i dolną wargę. Nasze ciała po raz kolejny dzisiejszego wieczoru zaczęły się o siebie ocierać. Nasze nabrzmiałe członki dotykały się przez materiał spodni budząc u mnie dodatkowe podniecenie. To wszystko. Jego miękkie usta. Ciche jęki, które jakby starł się stłumić. Ręce splecione na mojej szyi. Ciepło jego ciała i oddech oraz wzbudzony członek niesamowicie na mnie działały. Czułem, że teraz nic nie może nam przeszkodzić. Moja dłoń z policzka przemieściła się na tułów Tae, a palce delikatnie szczypały jego sutki.


Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę czuł się tak dobrze przez sam pocałunek i będę przy tym nieznacznie jęczał. Hoseok widocznie sam nie mógł w to uwierzyć, ponieważ za każdym razem, gdy z mych ust wydobywał się cichy jęk, on robił wszystko, by usłyszeć go ponownie. Narzekać nie mogę. Z chwili na chwilę czułem się coraz to bardziej rozpalony i nabierałem większej chęci na te pieszczoty, więc brak owych gestów byłby po prostu grzechem... Czując zimne dłonie starszego na swojej nagiej skórze, wzdrygnąłem się. Po chwili jednak wróciłem do ukochanego stanu "upojenia", ponieważ Jung nabrał ochoty na drażnienie jednej z najczulszych stref w  moim ciele.  Nie do wiary, jak ten chłopak na mnie działał. Z jednej strony wywoływał u mnie falę złości, a z drugiej sprawiał ogromną przyjemność gestami, które zazwyczaj mało dla mnie znaczyły. Ułożyłem ręce na jego ramionach, lekko je ściskając. Mój zdrowy rozsądek już dawno gdzieś uciekł, bądź schował się w najciemniejszych zakamarkach mojego mózgu. W ten chwili liczył się tylko on, J-Hope.



Nie wiem czy to przez alkohol czy coś innego, ale czułem jak powoli puszczają mi wszystkie hamulce. Oderwałem się od ust chłopaka i delikatnie całowałem jego linię szczęki. Kiedy nieznacznie odchylił głowę na bok, przejechałem językiem po całej długości jego szyi pozostawiając po sobie mokry ślad. Zatrzymałem się dopiero na odsłoniętym kawałku ramienia i zassałem się na nim. Przemieściłem ręce na pasek Tae, powoli go odpinając. Rosnące podniecenie wcale mi w tym zadaniu nie pomagało, więc dopiero po krótkiej szamotaninie udało mi się wśliznąć pod materiał bokserek chłopaka. Poczułem jak młodszy się spina, a po chwili z jego ust wydobył się kolejny, melodyjny jęk. Powoli zacząłem poruszać palcami na jego długości czując, jak mój "problem" boleśnie się powiększa i zaczyna brakować mu miejsca.


Czułem się dość zamglony. Każdy gest chłopaka był dla mnie niczym mocny i skuteczny narkotyk. To takie przyjemne, tak cudowne, takie podniecające... Gdy Hoseok przerwał nasz namiętny pocałunek i przejechał ustami po linii mojej szczęki, odchyliłem nieco głowę w bok, moment później czując, jak język Junga jeździ po napiętej skórze mojej szyi. Już wtedy było to dla mnie wiele, więc gdy poczułem palce starszego na swojej męskości, po prostu oszalałem. Było mi tak dobrze, a przecież nie pierwszy raz robiłem takie rzeczy. Z ust co chwila wydobywały mi się ciche jęki, aczkolwiek głośniejsze niż przedtem. Nie pozostałem jednak dłużny i prawą dłonią zjechałem na wypukłość spodni chłopaka. Słysząc pomruki aprobaty, zacząłem ruszać lekko swoją ręką. Aish, chcę usłyszeć więcej....



W pewnym momencie naszej "zabawy" poczułem jak ręka Taehyung'a wędruje po moich spodniach. Cicho liczyłem na to, że odwdzięczy mi się tym samym i poruszałem ręką coraz szybciej. On jednak wpadł na nieco inny pomysł i tylko dodatkowo pobudzał mojego bolącego już członka przez materiał spodni. Cholerny sadysta... Mimo wszystko uczucie to było tak przyjemne, że co jakiś czas wydawałem z siebie ciche pomruki. Chłopakowi najwyraźniej się one spodobały, ponieważ nie zaprzestawał swoich działań. Wręcz przeciwnie, coraz mocniej ugniatał moją nabrzmiałą męskość. Kciukiem powoli krążyłem wokół czubka jego długości i co jakiś czas delikatnie na niego naciskałem. Mając już dość tej jego zabawy wgryzłem się w szyję młodszego, mając nadzieję, że w końcu zacznie działać na poważnie...


Akty mojego sadyzmu nie były zamierzone. Wszystko działo się przez to cholerne podniecenie. Czułem jednak, że chłopak staje się coraz twardszy, a ruchy jego ręki przyspieszają, więc nie zamierzałem przestać. Dopiero gdy poczułem zęby wbijające się w napiętą skórę mojej szyi zrozumiałem, że starszemu chyba niezbyt się to spodobało. Szybko uporałem się z paskiem jego spodni, po czym wysunąłem rękę pod materiał owego ubrania. Początkowo gładziłem nabrzmiałą męskość przez bokserki, aby dopiero po chwili dać poczuć jej moje palce. Ruszałem swoją dłonią, chcąc sprawić przyjemność Hoseok'owi. Sam jednak odczuwałem jej w tej chwili tak dużo, że moje ruchy były nieco niezdarne. No cóż, jego wina...


Kiedy poczułem zimne palce chłopaka na mojej męskości, mimowolnie wydałem z siebie przeciągły jęk. Cholera... Nawet nie przypuszczałem, że taki dźwięk może wydobyć się z moich ust... Ruchy chłopaka pomimo, że były raczej niezdarne, sprawiały mi nieziemską przyjemność. Zadowolony z jego działania postanowiłem sam jak najwięcej od siebie dać. Ruchy obu moich dłoni znacznie przyśpieszyły. Prawa, ukryta pod jego bokserkami, co chwilę przemieszczała się z góry na dół po jego penisie i co jakiś czas lekko naznaczałem go paznokciami. Druga natomiast nieprzerwanie poruszała się po jego torsie, zahaczając o twarde sutki chłopaka i pocierając je. Moje usta także nie pozostawiały bierne i naznaczały naprzemiennie ramie i szyję młodszego malinkami i śladami po zębach. Zdarzało mi się też całować lub lizać nowo nabyte rany Tae. Można powiedzieć, że byłem wielozadaniowym kochankiem...


Każdy kolejny ruch ręki starszego na moim członku powodował fale przyjemności, przepływające przez mój nieco wygięty kręgosłup. Było mi tak dobrze, że już dawno zapomniałem o reszcie świata. Starałem się jakoś oddawać owe uczucie, chociaż wiem, że nie wychodziło mi to zbytnio. Gdy byłem już u szczytu i miałem pewność, że zaraz to wszytko skończę, Hoseok zaczął pieścić moje ciało, sprawiając mi ogrom tego wspaniałego uczucia, jakie czułem wcześniej. Co chwilę jęczałem, nie zapominając jednak o umiejscowieniu mojej dłoni. Przyspieszyłem nieco ruchy, drugą dłoń zaś wplatając w jego włosy.
Cała ta chwila była po prostu magiczna i mogłaby się nigdy nie kończyć. Przyjemność, ból, ziarnko strachu... wszystkie te uczucia właśnie szalały po moim sercu. Chcę więcej...
-N-Nie wytrzymam już... długo... - wypowiedziałem nagle, jakby przeciw sobie.


- Nie krępuj się... - powiedziałem wiedząc, że chłopak jest już blisko swojego limitu. Oblizałem zadziornie wargi i wbiłem się w jego usta. Wykonałem jeszcze kilka szybkich ruchów i po chwili poczułem jak na moją dłoń wylewa się coś ciepłego i lepkiego. Zadowolony z efektu uśmiechnąłem się lekko, dalej nie odrywając się od napuchniętych już ust młodszego. Sam nie potrzebowałem zbyt wiele czasu i doszedłem niedługo po nim. Zadowolony wyjąłem dłoń z bokserek chłopaka i przyłożyłem ją do ust. Językiem powoli czyściłem ją z białej mazi i obserwowałem reakcje Taehyung'a. Rumieniec, jaki zalał w tamtym momencie jego twarz, był dla mnie idealnym zakończeniem naszej wspólnej "zabawy". W tamtej chwili czułem się cholernie spełniony. Odwróciłem się w stronę ubikacji  i sięgnąłem po papier toaletowy w raczej wiadomym celu... Nie mógłbym wrócić do domu w "takim" stanie...


Słowa, a raczej szepty starszego tylko bardziej mnie rozpalały. Brakowało mi tylko tych jego cudownych ust na moich, co dosłownie kilka sekund później poczułem.  Nie musiałem długo czekać, by w końcu uwolnić się od tego dużego napięcia między nogami. Za chwilę również poczułem, jak coś ciepłego rozlewa się po mojej dłoni. Szybko ją wyciągnąłem, patrząc na białą substancję. Już chciałem coś z nią zrobić, gdy nagle Hoseok zaczął zlizywać uwodzicielsko moje nasienie ze swojej dłoni. Nigdy nie robiło to na mnie zbyt dużego wrażenia, jednakże w tej chwili moja twarz aż płonęła przez szkarłat. Gdy skończył i odwrócił się w stronę lustra, od razu zwróciłem się w stronę ściany. Wytarłem swoją dłoń, ukrywając jakoś to dziwne uczucie zawstydzenia. Aish, to takie nowe. Dlaczego chłopak, którego znam zaledwie dwa dni działa na mnie w ten sposób?! Nie rozumiem...


Kiedy już doprowadziłem się do względnie normalnego stanu, spojrzałem w lustro i poprawiłem swoje zmierzwione włosy. Odwróciłem się i ujrzałem jak Tae nieudolnie próbuje się uspokoić. Rozczochrane włosy. Czerwone policzki. Klatka piersiowa, która w przyśpieszonym tempie unosiła się i opadała. Nabrzmiałe, zaczerwienione wargi. Pognieciona koszula i odpięte spodnie... Jak to możliwe, że nawet w takiej chwili ten chłopak wyglądał tak dobrze i pociągająco? Stałem tak przez dłuższą chwile, obserwując jak młodszy nieudolnie podejmuje się jakże trudnego zadania, którym jest zapięcie paska. Z delikatnym uśmiechem podszedłem do niego, złapałem obie strony skórzanego przedmiotu i po chwili był on już z powrotem zapięty. Przeczesałem włosy chłopaka ręką i poprawiłem ich ułożenie. - No i proszę... Na nowo jesteś tym ślicznym Taesiem, co przed godziną... - zaśmiałem się cicho i ucałowałem go w czoło. - Dziękuję za udany wieczór. - powiedziałem i powoli udałem się w stronę drzwi. Po ich otwarciu jeszcze na chwile odwróciłem głowę i puściłem do niego perskie oko. - Do zobaczenia w szkole, Ru~dziel~cu~ - wystawiłem mu język i powolnym krokiem opuściłem pomieszczenie.



Serce biło mi jak oszalałe, oddech był niewyobrażalnie ciężki, a ciepło na policzkach wcale nie chciało minąć. Wręcz przeciwnie! Stawało się coraz to bardziej nieznośne. Próbowałem właśnie uporać się z paskiem od moich przetartych, czarnych spodni, jednak niezbyt wychodziło mi to tymi trzęsącymi się rękoma. Nagle poczułem ręce Hoseoka, a widząc co robi, spaliłem już istnego buraka. Na jego słowa oraz ten całkiem miły gest tylko kiwnąłem lekko głową. Naprawdę się wstydziłem, nawet bardzo... Gdy już byłem pewien, że Jung wychodzi, ten zatrzymał się i znów ujawnił tego chłopaka, przez którego muszę chodzić na kółko teatralne.
 - A żeby Cię- przerwałem, mając przed oczami scenę sprzed kilku minut. Aish, co się ze mną dzieje...



Wychodząc z klubu, znów musiałem przeciskać się przez tłum nawalonych nastolatków. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się wydostać na świeże powietrze. Odetchnąłem głęboko i włożyłem rękę do tylnej kieszeni spodni. Wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego z nich. Stałem pod budynkiem jeszcze kilka minut, zaciągając się rakotwórczym dymem. No ale co? Przecież żyje się tylko raz. Moje myśli po raz kolejny powędrowały w stronę Tae. Zastanawiałem się, kiedy zauważy karteczkę z numerem mojego telefonu, którą jak ninja włożyłem przed wyjściem do kieszeni jego spodni. Ciekawe, czy odważy się do mnie zadzwonić? Na tym właśnie pytaniu zakończyły się moje przemyślenia. Zgasiłem resztki tlącego się tytoniu, a niedopałek wyrzuciłem na ziemię. Powolnym krokiem ruszyłem w stronę mojego mieszkania. Gdzieś przez głowę przeszła mi także myśl o tym, by zająć się tą niezdarną sierotką i odprowadzić go do domu, ale szybko usunąłem ten scenariusz. Nie mogłem przecież do końca zniszczyć mojego wizerunku badboy'a w jeden wieczór...



Po całej tej sytuacji stałem w tej toalecie jeszcze jakieś 10 minut. Naprawdę nie mogłem pojąć, co się właśnie stało. Owszem, podobało mi się, ale powoli zaczynałem rozumieć, co zrobiłem.. Aish, Tae, ty idioto! Znasz go ledwo dwa dni i już się z nim obściskujesz.... Doprowadziłem się szybko do porządku i ruszyłem w stronę wyjścia. Na parkiecie jak i w całym pomieszczeniu było naprawdę dużo ludzi, więc musiałem naprawdę uważać, żeby się nie wywrócić. Gdy byłem już na dworze, włożyłem ręce do kieszeni moich rurek i poczułem jakiś papier. Od razu go wyciągnąłem. Widniał na nim numer z podpisem "JH". Trudno byłoby się nie połapać, że sprawcą jest nie kto inny, jak Jung Hoseok... Postanowiłem się na razie tym wszystkim nie przejmować i po prostu poszedłem do domu. Na miejscu od razu udałem się do swojego pokoju, kładąc się na łóżko. Moje myśli cały czas zajmował ten starszy chłopak i jego cudowne usta. Naprawdę nie wiem, co o tym myśleć...




I jak? Spodobało się? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

niedziela, 24 kwietnia 2016

Wyzwanie - rozdział 3

Hejo, tu znowu Ryo :3 Za każdym razem, gdy biorę się do edycji tego opowiadania, płaczę :') Jestem dumna, ale Aomine wydaje mi się w niepoprawionej wersji ciotowaty xD Ten rozdział dedykuję miłej czytelniczce, autorce pierwszego na tym blogu komentarza! Niech Ci się miło czyta :3





DZIEŃ DRUGI

~w szkole~

- Nee, Aominecchi ~ - zaczął śpiewnym głosem blondyn – Jutro jest ważny test z matmy. Zapewne jeszcze się do niego nie nauczyłeś, jak znam życie... - westchnął – Nie możesz polegać tylko na własnym szczęściu! Już powiedziałem rodzinie, że przyjdę później do domu. Nauczę cię co nieco matmy.
- Nie ma mowy, dobrze wiesz, że zawsze zdaję! Wracam do domu sam!
- No nie bądź takiii – wyjęczał Kise – Zagramy potem w kosza...
- Dobra, niech ci będzie. (ta siła perswazji B) )
- Yay! ^^ To gdzie mieszkasz? W bloku? W domku jednorodzinnym? Pod mostem? Z kim? -    - ciekawił się blondyn.
- Sam zobaczysz, nie napalaj się tak. - odparł znudzonym głosem niebieskowłosy.
Licealiści po szkole i treningu udali się do domu Aomine. Kise przez całą drogę zastanawiał się, jak będzie on wyglądał. Na miejsce dotarli w zaledwie kilka minut, więc nie miał wiele czasu do namysłu. Wyobrażał sobie, że Aomine będzie mieszkał w bloku razem z rodziną. Jego mama miała być surowa, lecz w głębi duszy bardzo miła. Ojciec mógłby być bardzo podobny do samego Aomine. To w niego wdałby się chłopak 
i zapanować nad nim potrafiłaby tylko sama rodzicielka. Bałagan w pokoju bardzo pasował do chłopaka. Tymczasem, blondyn mylił się. Owszem, niebieskowłosy mieszkał w bloku. Mógł on pomieścić najwyżej 6 rodzin. Nie wyglądał na nowy, jednak widać było, że mieszkańcy o niego dbają. Przechodząc przez próg, Aomine nie krzyknął „Wróciłem!”, co oznaczało jedynie, że wiedział, iż w mieszkaniu nikogo nie będzie.
- Aominecchi, przyjdzie ktoś jeszcze? - zapytał Kise.
- Nie. - odpowiedział krótko niebieskowłosy.
- Czyli mieszkasz sam?
- Tak.
- Dlaczego? - dopytywał Kise.
- Nie twoja sprawa.
- No wiesz... - burknął nadąsanym głosem blondyn, jednak przestał już pytać. Dostrzegł, że niczego z Aomine nie wyciągnie. Zaczął więc rozglądać się po pomieszczeniu. Było nieduże i minimalistycznie urządzone. Znajdowały się tam tylko najpotrzebniejsze rzeczy 
i meble oraz kilka drobiazgów. Dwuosobowa kanapa z ławą, telewizor, mała półka na książki, filmy obok niej i jakiś usychający powoli kwiatek oraz parę innych rzeczy. Pokój był oddzielony od kuchni półścianką. Znajdowało się tam również dwoje drzwi – zapewne do łazienki i sypialni chłopaka. O dziwo, wokół panował porządek.
- Chcesz coś do picia? - zapytał niebieskowłosy – Mam kawę, herbatę...
- Herbatkę poproszę. - odparł model, uprzejmie się uśmiechając.
- Ok, czuj się jak u siebie. - powiedział Aomine, udając się do kuchni – Ale nie przesadzaj. – - dodał, spoglądając na chłopaka przymrużonymi oczyma.
Kise usiadł na kanapie i ponownie się rozejrzał. Trochę racji jednak miał – niektóre przedmioty przykrywała warstwa kurzu. Najczystszą rzeczą była chyba półka z filmami. Nie patrząc na tytuł, wziął pierwszy z brzegu. Było to sporym błędem. Po przeczytaniu napisu „Gorące noce” z nagą piersiastą blondyną pod nim, odrzucił tytuł z wielkim WTF na twarzy. Do pokoju wszedł Aomine z dwoma filiżankami herbaty.
- Co tak hałasujesz? Nigdy pornola nie widziałeś? - zapytał niebieskowłosy patrząc sceptycznie na chłopaka, odstawiając gorący napój na ławę. - Chyba każdy widział coś takiego przynajmniej raz.
- To był pornol?! - zawył blondyn.
- Nie drzyj mi się, jakbym cię tu zarzynał albo co! Tak w ogóle, to zareagowałeś tak na sam widok piersi? - pytał dalej zdziwiony chłopak unosząc obie brwi – Chociaż w sumie, to ostatnio było tak samo. Chwila... Czy ty jesteś jeszcze prawiczkiem?
Kise odwrócił głowę tak, by nie było widać jego zaczerwienionej twarzy.
- Ej, serio? - dopytywał dalej Aomine niedowierzając – Myślałem, że skoro spotykałeś się już z tyloma dziewczynami, to tylko zgrywasz takiego świętoszka, a tak naprawdę masz już jakieś doświadczenie.
- Przecież ty też nie... - powiedział cicho cały czerwony blondyn, patrząc w niebieskie oczy drugiego – Przecież ty też nie uprawiałeś jeszcze seksu... (JESZCZE!) - dodał znacznie ciszej, spoglądając w bok. Zarumienił się jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że to robiłem. Pij herbatę. - bąknął jedynie Aomine, odwracając wzrok.
- Nie potrafisz kłamać. Zawsze gdy to robisz, odwracasz wzrok. - mruknął blondyn.
- Cicho bądź.
Blondyn zauważył, że chłopak się odrobinę wstydzi, jednak jego twarz ani trochę nie zmieniła koloru. Kise za bardzo się teraz krępował, by wypowiedzieć jeszcze chociaż jedno słowo, więc upił łyk ciepłego napoju. Przez następne parę minut licealiści tkwili 
w kompletnej ciszy przerywanej jedynie cichymi oddechami dwóch osób. Pierwszy zakończył ją blondyn.
- Wyjmij książkę i zeszyt do matematyki. - powiedział niepewnie – Przecież to po to tu przyszedłem. - dodał już śmielej.
- Ta... Już wyciągam. - dalej nieco zmieszany Aomine podszedł do szkolnego plecaka i wyjął z niego potrzebne przedmioty, następnie kładąc je przed modelem i siadając obok niego.
- No dobra... Czego nie rozumiesz? - spytał Kise.
- Wszystkiego. - odpowiedział bez ogródek niebieskowłosy.
- Jeny, chyba nie wrócę do domu na kolację... - westchnął blondyn – W kosza już raczej dzisiaj nie zagramy. - dodał. Obaj mruknęli z niezadowoleniem.
- Aomine za nic nie potrafił się skupić. Chłopak tłumaczył bardzo zrozumiale, jednak uwagę niebieskowłosego co rusz przykuwało coś innego. ~On serio jeszcze nigdy tego nie robił? Kurwa, jak?! Przecież ślinią się do niego wszystkie laski w szkole! Cnotka niewydymka się znalazła... Nie rozumiem tej cioty. Chociaż w sumie pocieszający jest fakt, że nie ma w tym doświadczenia większego ode mnie. Gdybym miał taką twarz... Dobra mózgu, zboczyłeś z kursu. Stop. Ale kurwa, jak można mieć takie długie rzęsy i jasną cerę?! W dodatku będąc facetem!~ - Aomine jak widać nie potrafił w tym momencie myśleć o nauce.
Blondyn wyszedł od chłopaka dopiero o 20, jedząc wcześniej u niego kolację. Nie przypuszczał, że niebieskowłosy potrafi tak dobrze gotować (+10 do słodkości ^^). Dalej był trochę zmieszany i w jego głowie wiły się najróżniejsze myśli. Jeszcze nigdy 
w życiu tak się nie zawstydził. Chociaż, zakłopotany Aomine wyglądał całkiem... słodko.
- Więc nawet on potrafi... Cóż, widać powtórka z rozrywki sprzed trzech lat jak widzę. -        -mruknął pod nosem.


DZIEŃ TRZECI

- Cz-cześć Aominecchi... - powiedział rano w szkole blondyn.
- Ta... Siema... - odparł jakby niepewnie niebieskowłosy. Żaden chłopaków nie potrafił spojrzeć drugiemu w oczy.
- Jak ci się spało?... - zapytał Kise
- Dobrze... - (nie)skłamał Aomine. Co miał powiedzieć? „Śniło mi się, że uprawiałem z tobą seks i po przebudzeniu miałem ochotę na więcej. Aha, poza tym stanął mi przez ciebie.”? (mnie tam by coś takiego nie przeszkadzało ( ͡ ° ͜ ʖ ͡ ° )) Prędzej zrezygnowałby ze swoich świerszczyków, niż powiedział coś takiego. - A tobie coś się śniło, Kise?
- N-nie, nic szczególnego... - odpowiedział model, spuszczając głowę tak, że grzywka zasłaniała mu część twarzy. Przez myśl po raz kolejny przeszły mu nocne wspomnienia. - Przepraszam, m-muszę iść do toalety! - pisnął, po czym pobiegł, nie chcąc skompromitować się przed niebieskowłosym.
~Hm? Co go tak nagle wzięło?~ - zdziwił się Aomine - ~Hej, nie mówcie mi, że on też! Nie... To przecież Kise.~

- Haa... Haa... Co się ze mną dzieje?... Co się ze mną dzieje?... - dyszał cicho zarumieniony blondyn – Za każdym razem, gdy sobie przypomnę... Uh...
~Może mi pomóc tylko jedna osoba, muszę z nią porozmawiać. Jutro i pojutrze jest wycieczka klas drugich, więc będę się mógł rozmówić dopiero po niej.~ - pomyślał Kise, który już ochłonął i skierował się w stronę klasy. Zatrzymała go Momoi.
- Kise-kun! Coś się stało z Aomine! Za chwilę będzie test z matematyki, a on otworzył zeszyt! Słyszałeś?! Uczy się! Czy masz może coś z tym wspólnego?
- Faktycznie, tłumaczyłem mu trochę wczoraj matmę, ale nie sądziłem, że weźmie to tak na poważnie. - zdziwił się model - Sprawdź lepiej, czy przypadkiem nie włożył do zeszytu jakiegoś swojego pisemka. - dodał krzywo się uśmiechając, po czym pożegnał się z dziewczyną i udał się do swojej klasy. Dzisiaj wszystkie z jego rocznika pisały przedwakacyjny sprawdzian. Nie okazał się trudny, lecz specjalnie łatwy też nie był – jak to sprawdzian.
~Ciekawe, jak mu poszło. Mam nadzieję, że sobie poradził...~ - pomyślał blondyn. Chciałby, żeby jego nauki nie poszły na marne, ale poza tym martwił się o chłopaka. Chciał, by mu się udało i dostał w miarę dobrą ocenę. Na przerwie obiadowej poszedł do jego klasy, niosąc bento dla 2 osób.
- Cześć, Aominecchiii! - krzyknął już na progu, jakby zapominając o wcześniejszej atmosferze między nimi – Mam jedzonko!
- Chodź, chodź. Co przyniosłeś dzisiaj? - powiedział niebieskowłosy. Wyglądał i zresztą zabrzmiał, jakby spodziewał się chłopaka.
- Smażone ośmiorniczki w chrupiącym cieście, z ryżem i warzywami~ – odparł blondyn i postawił przed Aomine pudełeczko, poruszając się przy tym jak kelner.
- Fajną masz dziewczynę! - zaśmiał się jakiś chłopak na ich widok.
Jedno spojrzenie Aomine pt. „Zabiję twoją matkę kurwo, czaisz?!” wystarczyło, by wystraszony osobnik szybko się oddalił.
- E... To na czym ja skończyłem? - zapytał lekko skołowany blondyn – Aha, mam dla ciebie jeszcze słodkie bułeczki z nutellą. Sam je upiekłem. – dodał dumnym głosem.
~W sumie to trochę wygląda, jakby sam był z czekolady...~ - zamyślił się .
Aomine poczuł się tak samo jak w domu, gdy był jeszcze mały. Mama zawsze robiła mu drugie śniadanie do szkoły, z uśmiechem wręczając pudełeczko zapakowane w chustkę zawiązaną na kokardkę. Najczęściej używała tej w czerwoną kratę lub w serduszka – ku niezadowoleniu chłopaka. Brakowało mu tego rodzinnego ciepła i chciałby do niego wrócić. Oczywiście nie dawał tego po sobie poznać, jednak podświadomie delikatnie się uśmiechnął. Nie umknęło to uwadze Kise, który lekko pokręcił głową z zamkniętymi oczami
i również sam się uśmiechnął, obracając krzesło z ławki przed chłopakiem, by następnie na nim usiąść (na krześle, oczywiście xD) Posiłek, nie licząc głośnego otoczenia, upłynął we względnej ciszy. Licealiści jedynie co jakiś czas wymieniali spojrzenia, a po skończonym posiłku w tym samym momencie powiedzieli „Gochisousama!”.
- Smaczne było, dzięki. - powiedział Aomine, klepiąc się po brzuchu.
- Nie ma za co~ - uśmiechnął się Kise – A, właśnie. Jutro jest dwudniowa wycieczka. Wpadnij po szkole do mnie i pomóż mi się spakować! Mam strasznie dużo rzeczy i kompletnie nie wiem, co wybrać. Chodź! Chodź! Chodź!
- Jeny... Normalnie jak baba! Czasami nie zastanawiam się, czy aby na pewno jesteś facetem... - westchnął niebieskowłosy.
- Hm! Wredny jesteś i tyle. - blondyn nabrał powietrza w policzki i teatralnie odwrócił głowę.
- Dobra, już się nie bocz. Przyjdę, ale tylko pod warunkiem, że mi coś potem ugotujesz. Nieźle ci to wychodzi. - powiedział Aomine, uśmiechając się pod nosem.
- Oki ^^ Dużo roboty z tym wszystkim będzie. Nawet jeszcze nie zacząłem się pakować. A ty? - Kise momentalnie zmienił humor.
- Zdążyłem jeszcze rano, żeby nie bawić się z tym wszystkim wieczorem, jak ty. Poza tym, ta nagła zmiana nastroju... Ty naprawdę jesteś jak baba! - zaśmiał się niebieskowłosy.
- Głupi Aominecchi! Głupi! Głupi! Umrzyj!
- Ale wtedy nie pomogę ci się spakować...
- To umrzyj po tym!
- Ha ha ha! - śmiał się coraz bardziej, aż część klasy zaczęła się patrzeć na bliskiego płaczu modela i rechoczącego Aomine. Widząc to, chłopcy szybko się uspokoili.
- Dobra, to ja się już zbieram. Będę na ciebie czekał po szkole w szatni. - powiedział Kise na odchodnym.
- A co to? Szykuje się małe randez vous (czyt. rande wu ;-;) ( ͡ ° ͜ ʖ ͡ ° )? - zażartował chłopak z wcześniej. Najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy, do czego jest zdolny wkurwiony Aomine. W przeciwieństwie do Akashiego, nie potrafił zachować spokoju. Chłopak zdążył się o tym przekonać jeszcze przed powrotem nauczyciela.

No to następny rozdział najprawdopodobniej jutro! Komentujcie! :3

Kółko Teatralne - rozdział II

Tu znowu ja, Bułko~Przedstawiam Wam drugi już rozdział mojego opowiadania, i mam nadzieję, że się spodoba (/*<*)/Moja ukochana edytorka - Ryo - zażyczyła sobie pozdrowień, tak więc...Pozdrowienia dla wspaniałej Ryo! *bije pokłony* xD

W klubie byłem kilka minut przed czasem, ale od razu przy wejściu zauważyłem kilka osób z kółka teatralnego. Dwóch chłopaków i trzy wypindrzone dziewczyny. Ech... Pamiętaj Hoseok, bądź miły dla dziewczyn. W duchu skarciłem siebie za niepochlebne myśli na temat tych lafirynd. Pewnie tego po mnie nie widać, ale nic nie denerwuje mnie bardziej niż te cholerne atencjuszki bez mózgów, które tylko kręcą tyłkami w nadziei na jakiegoś drinka. Odrzucając od siebie wcześniejsze myśli, tanecznym krokiem zbliżyłem się do rozbawionej grupki i zacząłem imprezować z nimi. Początek był raczej kiepski... Nie należałem do wybrednych jeśli chodzi o towarzystwo na imprezach, ale tego było już za wiele. Po prostu nie mogłem wytrzymać, kiedy jeden z tych paszczurów widząc moje taneczne ruchy, które no... nie oszukujmy się, były po prostu zajebiste, zaczął mnie obłapiać. Spojrzałem błagalnie na pozostałych członków męskiej ekipy, ale oni najwyraźniej byli zbyt zajęci szpanowaniem przez dwójką panienek. Nie mając innego pomysłu wyłgałem się potrzebą skorzystania z ubikacji i przepychając między tańczącymi ludźmi udałem się w stronę baru w wiadomym chyba celu. Na trzeźwo nie dam rady wytrzymać przy tych dziewczynach.

  
W barze byłem nieco spóźniony. Na szczęście szybko zauważyłem kilka osób z kółka teatralnego, a w tym Kwon Yuri. Wyglądała naprawdę uroczo. Do tego przywitała mnie tym słodkim głosikiem.
- Cieszę się, że jednak przyszedłeś, Taeś!
- W sumie i tak nie miałem nic do roboty, więc zanudziłbym się na śmierć, zostając w domu - odparłem, śmiejąc się cicho.
W sumie, nie spodziewałem się, że impreza będzie tak przyjemna. Cały czas gawędziłem z Yuri, Chaerin i Minji. No cóż, można powiedzieć, że od zawsze dogadywałem się lepiej z dziewczynami. W końcu śmiało można nazwać mnie ciotleżanką, hehe... W pewnym momencie zauważyłem osobę, której za Chiny nie chciałem spotkać na tej imprezie. Szkolny badboy i dupek, przez którego w ogóle muszę chodzić na te głupie zajęcia, siedział przy barze pijąc chyba jakiś alkohol. Wyglądał, jakby był.... znudzony? Tak, to chyba dobre słowo.


Wlewałem w siebie już chyba czwartego z rzędu drinka. Można powiedzieć, że byłem już zaprawiony w bojach, więc taka ilość alkoholu nie wpływała na mnie zbytnio. Jedyną różnicą było to, że coraz bardziej żałowałem przyjścia na tę imprezę. Chociaż może inaczej... Żałowałem nie tyle samego przyjścia, co beznadziejnego początku. Gdybym przyszedł z kimś znajomym, nie musiałbym zwiewać od grupy w strachu przed tą lafiryndą. Niewiele osób wiedziało o moim, nazwijmy to może problemem, z kobietami. Nigdy zbytnio za nimi nie przepadałem. I nie chodziło tu o nic innego jak obrzydzenie. To chyba będzie idealne słowo, żeby opisać to co czułem, gdy mnie dotykały. Zawsze starałem się to jakoś przezwyciężyć i nawet z kilkoma szczęściarami byłem w związku, ale kiedy przychodziło co do czego i trafialiśmy do łóżka, czułem się po prostu źle. O tym "problemie"  nie wiedziała nawet większa część mojej paczki a ja zawsze zrzucałem moją awersję do kobiet na homoseksualizm. Bo taka była w sumie prawda. Skoro nie mogłem przełamać się do dziewczyn, to pozostali mi faceci... Aish... to dziwne. Zazwyczaj alkohol budził we mnie ukryte pokłady młodzieńczej głupoty i chęć do zabawy, a nie do "głębokich rozmyśleń". Chcąc odgonić od siebie nieprzyjemne myśli dopiłem resztki drinka i udałem się na parkiet, dając ponieść muzyce. Bądź co bądź, to własnie taniec był moją mocną stroną i ucieczką od rzeczywistości.


Sam nawet nie wiem, kiedy minęło 10 minut mojego życia, gdy ciągle wpatrywałem się w tego idiotę. Naprawdę wydawał mi się jakiś znudzony, przybity, a może nawet obrzydzony. Ale co takiego mogło do tego doprowadzić? Z tego co usłyszałem od Minji, jedna z dziewczyn (tych ładniejszych, trzeba zaznaczyć) zainteresowała się tym koniem i spędzała z nim czas. Gdybym był na jego miejscu, cieszyło by mnie towarzystwo Soonkyu. Oczywiście najpierw musiałbym zmienić swoje poglądy, a to jest dość... trudne. Z transu wyrwał mnie nagle znajomy, słodki głos.
- Taeś, idziemy tańczyć? - no nie powiem, zdziwiło mnie to.
- Ale... ja mam dwie lewe nogi... - powiedziałem cicho.
- Nie ma żadnych ale, chodź! - odparła i zaciągnęła mnie na parkiet. Nawet nie zdążyłem zaprotestować, bo już Yuri zmuszała mnie do tańca.


Jak zwykle, kiedy tańczyłem, wokół mnie zebrał się spory wianuszek zainteresowanych. Utworzyli swojego rodzaju koło i co jakiś czas pewne osoby mierzyły się ze mną w tańcu. Nie powiem, podobało mi się to. Od zawsze lubiłem być w centrum uwagi, a doping i oklaski widzów tylko mnie motywowały. I jakoś za każdym razem kończyło się to na tanecznej bitwie. Pokazywałem zebranej publiczce coraz to lepsze ruchy, raz doprowadzając ich do śmiechu, a raz do okrzyków zachwytu. Podobało mi się to. Mógłbym tak nawet cały wieczór! Naprzeciwko mnie pojawiały się coraz to nowsze osoby, lecz po chwili od razu znikały po porażce. W pewnym momencie mój wzrok przykuła pewna osoba. Już widząc ją z daleka mogłem stwierdzić, że był to nie kto inny jak ten laluś, Taehyung. I nie chodziło tu wcale o jego rude włosy, które jako pierwsze rzucały się w oczy. Nawet zanim chłopak zmienił się w rudzielca, bywały w szkole takie chwile, że po prostu nie mogłem oderwać od niego wzroku. Powoli oddaliłem się od grupy wrzeszczących nastolatków, który zajęci byli teraz podziwianiem jakiegoś blondyna i jego salt w tył. Jakaś dziwna siła ciągnęła mnie w stronę Tae. Nie panowałem nad tym. Po prostu przebijałem się przez tłum w jego kierunku. Tajemnicza siła przestała działać w momencie, gdy zobaczyłem jak tańczy on z Yuri, słodką dziewczyneczką, której życiowym celem było najprawdopodobniej doprowadzenie mnie do wymiotów. Poczułem w sercu jakieś dziwne ukłucie i stałem jak ten słup wpatrując się w roześmianą parkę. Najwidoczniej całkiem dobrze się bawili, a ja natomiast czułem coś dziwnego... Nie jestem w stanie tego do końca określić, ale najtrafniejszym słowem byłaby tu… bezpodstawna zazdrość.


Z początku dość trudno było wczuć się w rytm muzyki. Nogi mi się plątały, gubiłem melodię, raz nawet pchnąłem lekko jakiegoś młodego chłopaka. Jednakże z czasem stałem się nieco bardziej rozluźniony i po prostu dałem ponieść się muzyce. Yuri śmiała się z mojego "wspaniałego" tańca, a ja tylko odpowiadałem jej tym samym, przyjacielskim śmiechem. Mój jednak nie był taki słodki, jak ten dziewczyny. Ona cała była słodka. Słodka i urocza, jak króliczek czy panda. I żeby było jasne, nie myślę tak, bo mi się spodobała, czy coś. Po prostu potrafię dostrzec piękno w każdym, a w niej była to właśnie ta słodkość. Tańczyłem tak, nie zwracając już uwagi na innych, gdy nagle Yuri zachciało się mnie obkręcić. Ciekawy pomysł, więc pozwoliłem jej na to, jednakże później tego nieco pożałowałem. Dlaczego? Ano dlatego, że wpadłem prosto w czyjeś ramiona. A należały one do tego dupka, J-Hope'a. Nie wiem dlaczego, jednakże nawet się od niego nie odsunąłem, mimo iż w pierwszej chwili chciałem to zrobić, nawet bardzo. Spojrzałem mu w oczy i to właśnie wtedy cały zesztywniałem. Były takie piękne, pełne emocji. Można było w nich utonąć, zatracić się, a w najlepszym wypadku zgubić. Już podnosiłem rękę, by położyć mu ją na policzku, gdy nagle wrócił do mnie zdrowy rozsądek. Natychmiast od niego odskoczyłem, patrząc w bok. Jestem pewien, że moja twarz nabrała koloru soczystego szkarłatu. Aish, Tae, ogarnij się...


Tajemnicza siła znów zaczęła pchać mnie w jego stronę. Nie wiem co takiego ma w sobie ten chłopak, ale po raz kolejny nie mogłem oderwać od niego wzroku. Kiedy znalazłem się już w niewielkiej odległości od nich zauważyłem tylko jak Tae odwraca się i leci do przodu. Nim zdążyłem pomyśleć, moje ciało mimowolnie ruszyło do przodu by uchronić go od upadku. Tym właśnie sposobem młodszy wpadł prosto w moje ramiona. Byłem pewny, że od razu odskoczy jak oparzony, ale on tylko opierał się wpatrując we mnie. W pewnym sensie pasowała mi taka kolej rzeczy. Miałem okazję po raz pierwszy spojrzeć na jego twarz z bliska. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak słodka była z niego osóbka. Szerokie oczy, pełne usta, zgrabny nos... Lustrowałem każdy centymetr jego twarzy a on także nie odrywał ode mnie wzroku. Po pewnej chwili dostrzegłem, że na jego nosie ukryty jest ledwo widoczny pieprzyk. Ułożyłem usta w delikatnym uśmiechu i kątem oka zauważyłem jak podnosi dłoń w kierunku mojej twarzy. Od razu, kiedy mój wzrok powędrował w kierunku jego ręki, Tae odskoczył ode mnie i natychmiast opuścił głowę. Nawet pomimo tego mogłem dostrzec na jego twarzy ślad rumieńca. Po raz kolejny poczułem ukłucie w klatce piersiowej, ale tym razem mogłem opisać je jako przyjemne, a nie bolesne. Niewiele myśląc chwyciłem go za nadgarstek, a kiedy ponownie na mnie spojrzał, sam zdziwiłem się swoim nagłym zachowaniem. Co się ze mną dzisiaj dzieje?


Naprawdę nie rozumiałem tego wszystkiego. Serce biło jak szalone, oddech stawał się coraz cięższy, twarz przybierała intensywną barwę szkarłatu... Dobrze znałem to uczucie, jednakże do kogo miałbym niby to czuć? Do Jung'a? Absurd! Znałem go może z dwa dni i byliśmy w niezbyt ciekawych stosunkach. To przecież niemożliwe... Już chciałem wrócić do Yuri, by nie trwać w tej niezręcznej sytuacji, gdy nagle poczułem palce starszego na swoim nadgarstku. Zdezorientowany wróciłem na niego wzrokiem i zauważyłem determinację, która po chwili zmieniła się w zaskoczenie. Chyba sam nie wiedział, co robi.
- M-Mógłbyś mnie puścić..? - zapytałem niepewnie, a ten dopiero po dłuższej chwili wykonał moją prośbę. Co się z nim dzieje? Nie. Wróć. Co się ze mną dzieję? Nie powinienem czuć się w taki sposób przy tym chłopaku. Przy każdym innym tak, ale nie przy nim. Dlaczego? Po prostu nie... 


Dopiero kiedy moje wszystkie zmysły postanowiły do mnie wrócić, puściłem rękę chłopaka. Musiałem szybko coś wykombinować. Nie chciałem, żeby teraz odchodził, ale w mojej głowie nie pojawiał się żaden argument, który mógłby go zatrzymać.
- Chciałbyś... może zatańczyć? - wypaliłem w końcu, widząc jak Tae powoli się odwraca. Podrapałem się po karku, kiedy spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Ech... Że też nie mogłem wymyślić nic lepszego...
- Bo wiesz, skoro już jesteśmy na siebie skazani, to możemy spróbować się jakoś... no wiesz, dogadać. - próbowałem wybronić mojego pomysłu, ale chłopak dalej stał w miejscu i przyglądał mi się. Z tego całego stresu przez zbłaźnieniem się, poczułem ciepło na policzkach. Brawo Hoseok. Rumieńce na pewno idealnie pasują do takiej cioty jak ty... Oblizałem nerwowo usta i zbliżyłem się nieco do młodszego.
- To jak? Tańczysz? - spytałem niepewnie w duchu karcąc siebie za brak pewności siebie. Gdzie się podział ten nieustraszony chłopak, który zawsze był w stanie zarywać do nowo napotkanej osoby? Gdzie jest ta bezwstydna dusza towarzystwa? To przecież niemożliwe, żeby to ON tak na mnie działał....


Znowu nastała ta niezręczna cisza, przerywana jedynie przez muzykę i ciche rozmowy innych. Mimo wszystko mogłem ją odczuć. Nieprzyjemne przygniatała myśli, a powietrze stawało się przez nią cięższe. Nie wiedząc zbytnio, jak mógłbym ją przerwać, chciałem się odwrócić i pójść w jakimkolwiek kierunku, gdy nagle usłyszałem pytanie chłopaka. Zatańczyć? Ja z nim? Ale.... przecież nawet tańczyć nie potrafię. Mogę się założyć, że od razu by mnie wyśmiał. Do tego Jung w jakiś sposób mnie onieśmielał, nawet bardzo. Przez niego czułem tzw. motylki w brzuchu, co mnie tylko bardziej dezorientowało.... Nagle z rozmyślań wyrwał mnie ten piękny, męski głos, który nie powinien powodować, że po moim kręgosłupie za każdym razem przechodziło stado dreszczy. J-Hope się tłumaczył. Widocznie sam zdziwił się swoją propozycją. Spróbować się dogadać? Nie wiem, czy to dobry pomysł... A może jednak? Chyba nie ma złych intencji. Bo gdyby miał, nie stresował by się tak bardzo, prawda? Gdy do mnie podszedł nerwowo oblizując wargi, na moment przestałem oddychać. Pokręciłem tylko głową, a ten zaciągnął mnie na środek parkietu. O my GD, zabijcie mnie.... 


Nie mogłem wytrzymać panującego napięcia i gdy tylko zauważyłem cichy gest oznaczający zgodę, chwyciłem chłopaka za nadgarstek ciągnąc go na środek parkietu. Nie chciałem pokazywać tego, jak bardzo się krępuję, więc od razu zacząłem poruszać się w rytm muzyki. Taehyung nie wyglądał mi na jakiegoś mistrza tańca, więc darowałem sobie te wszystkie popisowe ruchy. Nie chciałem, by się przez to zawstydził. Ku mojej uciesze, po chwili w bezruchu przyłączył się do zabawy. Widząc, jak niepewnie podryguje, uśmiechnąłem się lekko. Wszystko szło całkiem dobrze aż do momentu, gdy DJ puścił jedną z wolniejszych piosenek. Jak zawsze w takich momentach na parkiecie zrobiło się ciaśniej z powodu przybywających par. Nawet osoby siedzące przy barze jakoś nagle przypominały sobie, że w klubie można też tańczyć z innymi. Ale wracając... Mniejsza ilość miejsca na parkiecie była równoznaczna ze zmniejszeniem dystansu między mną a Tae. No nie powiem, taka kolej rzeczy nawet mi pasowała, ale chłopak nie wydawał się tym zbytnio uradowany. Kiedy tłum jeszcze bardziej napierał, by być jak najbliżej środka nasze ciała co jakiś czas się o siebie ocierały. Z każdym muśnięciem jego skóry odczuwałem coś rodzaju... pożądania? Chciałem więcej I więcej.


Z początku nawet nie wiedziałem, co mam robić. Stałem jak ten kołek i wpatrywałem się w ruchy mojego Hyunga, uśmiechając się niepewnie. Jung chyba to zauważył, ponieważ jego taniec wyglądał dość... spokojnie. A przecież wcześniej miał wokół siebie wianuszek wielbicieli, którzy z zachwytem patrzyli się na jego ruchy. Kilka momentów później postanowiłem jednak przerwać mój żałosny stan i zacząłem ruszać się lekko w rytm muzyki. Nie powiem, z każdą chwilą szło mi coraz lepiej, a atmosfera robiła się coraz milsza. Cieszyłem się nawet, że jestem tu z Hoseok'iem, a nie z kimś innym. Nadal czułem to dziwne uczucie w żołądku, a moje myśli były w nieładzie, jednak starałem się tym nie przejmować....
Wiecie, kiedyś osobiście zabiję jakiegoś DJ'a. Dlaczego? Bo naszemu właśnie zachciało się puścić wolny kawałek, przez co na parkiecie zostało naprawdę niewiele miejsca. Pech chciał, że owy brak przestrzeni zmusił mnie, bym przysunął się do starszego chłopaka. Nie przeszkadzało mi to, dopóki nasze ciała nie zaczęły się ze sobą stykać. Moje "dziwne myśli" wróciły i wcale nie byłem z tego wielce zadowolony. Serce znów zaczęło szybciej bić, oddech na nowo stał się cięższy, a w środku czułem istny ogień. Tak. To wszystko przez mojego "kolegę", który jak na złość wydawał się być z tego wszystkiego naprawdę zadowolony. W sumie z każdą kolejną sekundą nasza bliskość sprawiała mi jakiś rodzaj przyjemności. Dotyk jego dobrze zbudowanego ciała, ten cudowny zapach, który chciałbym mieć dla siebie, ciepły oddech owiewający praktycznie moją szyję... Nie wiem, co mi wpadło do głowy, ale w pewnym momencie położyłem swoją dłoń na karku starszego, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Może to dziwne, ale.... naprawdę miałem ochotę go pocałować.