~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Udawać parę? Ja i ten Rudzielec? Nawet przez myśl by mi to nie przeszło... - Kookie! Jesteś genialny! - wstałem i rzuciłem się na młodszego przytulając go. - Hyung kupi Ci kiedyś coś pysznego do jedzenia! - obiecałem i zmierzwiłem jego włosy. W odpowiedzi chłopak tylko pokiwał nieśmiało głową i zarumienił się. Cóż za rozkoszny dzieciak - pomyślałem i uśmiechnąłem się szeroko. Usiadłem koło niego, nadal obejmując go ramieniem. - Ale ten pomysł naprawdę może wypalić. I faktycznie, dwa lata temu coś takiego już było... Czekaj Kookie. Przecież wtedy jeszcze nie chodziłeś do tej szkoły. Skąd to w ogóle wiesz? - zapytałem naprawdę zafrasowany, przez co w zniecierpliwieniu wpatrywałem się w jego małą twarzyczkę. - T-to prawda Hyung. Ale jeden z moich kolegów mi o tym opowiadał... to dlatego - jąkał się uroczo. Chyba miałem słabość do słodkich 'rzeczy', bo widząc jak bez powodu jeszcze bardziej się rumieni, tylko patrzyłem na niego z głupkowatym uśmieszkiem. Ogarnąłem się dopiero po chwili i odwróciłem twarz w kierunku jeszcze słodszej istotki, która z nieznanych mi powodów wypalała wzrokiem dziurę w mojej głowie. Może po prostu nie spodobał mu się ten pomysł? Ech... raz kozie śmierć. - To jak TaeHyung? Pasuje Ci taki układ? - spytałem zdejmując rękę z ramienia najmłodszego. Dopiero teraz Rudzielec przestał się tak spinać i złagodził wyraz twarzy. Zrobiłem wcześniej coś nie tak? Dziwne...
Gdy Hoseok rzucił się na młodszego, przytulając go i zachowując się wobec niego w ten sposób, poczułem dość mocne ukłucie w sercu. Aish, przecież nie powinienem być zazdrosny z takiego powodu... idiota!
-Nie wiem, czy potrafiłbym udawać coś takiego... - odparłem, spuszczając głowę w dół. Nawet nie zauważyłem, że tak intensywnie patrzyłem na starszego. Tae, ogarnij się! - Mógłbym spróbować, ale no... to jest w pewien sposób nie fair. Nie można przecież udawać uczuć, nawet dla czegoś takiego, prawda? - powiedziałem, przenosząc tym razem wzrok na Jungkooka. W pewnym sensie byłem na niego zły, nawet bardzo. Ale chłopak przecież nic nie zrobił. Poza tym, no kurde, nawet jeśli, to moja złość powinna być skierowana w kierunku J-hope'a. On przytulił młodszego, on zachował się wobec niego w taki sposób, on patrzył na Kooka z czułością w oczach... Aish, Tae, miałeś nie być zazdrosny!
-*Niby tak, ale to wydaje mi się jedynym logicznym wyjściem, przez które nie ucierpi Hobi. - odpowiedział mi nieco wrednie. A no tak, prawie zapomniałem, że siedzę z bandą "Tych złych". Ech, szkoda mi już słów...
Patrzyłem na chłopaka z lekkim niedowierzaniem. Udawać uczucia? Udawać? Po tym co robił ze mną w klubie, zaczyna nagle gadać o tym, że byłoby to nie fair... Kurwa... Nawet nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem, jak rośnie we mnie gniew. Nie byłem zły na niego. W sumie... na jego słowa chyba też nie... Ech, sam już siebie nie ogarniam. Może to sprawka tych buzujących hormonów? Mogą one w ogóle tak działać? Zamyśliłem się na chwilę, a z tego stanu wyrwało mnie dopiero chrząknięcie jednego z chłopaków. Spojrzałem niechętnie na Tae. - Przecież nie musimy od razu lizać się przed całą szkołą... - powiedziałem i zdziwiłem się słysząc, jak oschle brzmiał ton mojego głosu. Przyłożyłem rękę do ust i udałem, że kaszlę. - Wystarczy tylko coś niewielkiego, jak trzymanie się za ręce czy... słodkie słówka... - kontynuowałem już łagodniej. Trzymanie za rączki i szeptanie sobie słodkich słówek? Hoseok, czy ciebie do reszty pojebało? Przecież już w chwili mówienia tego, wiedziałem, że nie dałbym rady zaprzestać tylko na tym. Już raz doświadczyłem tego, jak mocno ten chłopak na mnie działa... Jeśli się zgodzi, to najbliższy czas będzie prawdziwą męką dla mojego mniejszego przyjaciela, tam na dole. - To jak? Zgadzasz się? - spytałem dla pewności, a mój głos lekko się załamał. Kurwa no. Hoseok, nie bądź pizda! - Hm? - ponagliłem go i przybrałem najpewniejszy wyraz twarzy, na jaki było mnie teraz stać.
Chyba mam jakieś zwidy. Przez chwilę widziałem na twarzy Junga coś, co przypominało..... gniew? Tak, to chyba to. Ale dlaczego? Powiedziałem przecież tylko to, co czuję... Nie będzie mi łatwo trwać w udawanym związku z kimś, kto najwidoczniej nie jest mi obojętny... To będzie niczym najtrudniejszy test mojego życia. Mogę się też założyć, że nie zabraknie w tej relacji udawanych uśmiechów i masy nieszczerych uczuć. Dotyk chłopaka działa na mnie jak nic innego. Przy tym moje serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej, a umysł i zdrowy rozsądek po prostu uciekają. Boże, co on ze mną robi...
Słodkie słówka? Trzymanie za ręce? Jeny, czy J-hope chce mnie zabić? Na samą myśl dostaję palpitacji serca, a co dopiero, gdy przejdziemy do czynów! Nie, błagam, nie mogę robić sobie czegoś takiego. Przecież to istne samobójstwo, morderstwo na życzenie!
-Sądzę, że możemy spróbować... - Tae! Kurwa, co Ty mówisz?! Miałeś mu odmówić, a nie wbijać gwoździe do własnej trumny! -Ale mam kilka uwag, chociaż są to raczej... zasady - tak chłopie, pogrążaj się dalej... -I w sumie... mam jedną prośbę... - no to umarłem...
Jestem pewny, że dla Tae ta decyzja nie była łatwa. Mogłem nawet dostrzec to po jego mimice. O czym tak zawzięcie myśli? Jak mnie zbyć? Nakręcałem sam siebie. Po chwili jednak chłopak zgodził się na nasz mały układzik. No nie powiem... cholernie mnie to ucieszyło. Niestety moje szczęście nie trwało zbyt długo i młodszy wypalił z jakimiś uwagami. Jakie zasady do cholery? Już mi się to nie podoba. Moje przemyślenia jak zwykle musiało coś przerwać. Tym razem był to dzwonek zwiastujący początek ostatniej lekcji. Z lekkim trudem wygoniłem chłopaków do klasy pomimo ich protestów. No co? W końcu to ja byłem liderem. Musiałem mieć trochę posłuchu... Dopiero kiedy wszyscy już wyszli i zamknęli drzwi, odwróciłem się przodem do Rudzielca i zbliżyłem. Dzielił nas teraz może jakiś metr, ale przy takiej odległości łatwiej będzie mam rozmawiać. - O jakich zasadach mówisz? - zapytałem próbując ukryć zaniepokojenie - I... co to za prośba? - kontynuowałem wpatrując się w jego przystojną twarz. Ech... naprawdę będzie mi ciężko w tym udawanym związku...
Gdy Hoseok rzucił się na młodszego, przytulając go i zachowując się wobec niego w ten sposób, poczułem dość mocne ukłucie w sercu. Aish, przecież nie powinienem być zazdrosny z takiego powodu... idiota!
-Nie wiem, czy potrafiłbym udawać coś takiego... - odparłem, spuszczając głowę w dół. Nawet nie zauważyłem, że tak intensywnie patrzyłem na starszego. Tae, ogarnij się! - Mógłbym spróbować, ale no... to jest w pewien sposób nie fair. Nie można przecież udawać uczuć, nawet dla czegoś takiego, prawda? - powiedziałem, przenosząc tym razem wzrok na Jungkooka. W pewnym sensie byłem na niego zły, nawet bardzo. Ale chłopak przecież nic nie zrobił. Poza tym, no kurde, nawet jeśli, to moja złość powinna być skierowana w kierunku J-hope'a. On przytulił młodszego, on zachował się wobec niego w taki sposób, on patrzył na Kooka z czułością w oczach... Aish, Tae, miałeś nie być zazdrosny!
-*Niby tak, ale to wydaje mi się jedynym logicznym wyjściem, przez które nie ucierpi Hobi. - odpowiedział mi nieco wrednie. A no tak, prawie zapomniałem, że siedzę z bandą "Tych złych". Ech, szkoda mi już słów...
Patrzyłem na chłopaka z lekkim niedowierzaniem. Udawać uczucia? Udawać? Po tym co robił ze mną w klubie, zaczyna nagle gadać o tym, że byłoby to nie fair... Kurwa... Nawet nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem, jak rośnie we mnie gniew. Nie byłem zły na niego. W sumie... na jego słowa chyba też nie... Ech, sam już siebie nie ogarniam. Może to sprawka tych buzujących hormonów? Mogą one w ogóle tak działać? Zamyśliłem się na chwilę, a z tego stanu wyrwało mnie dopiero chrząknięcie jednego z chłopaków. Spojrzałem niechętnie na Tae. - Przecież nie musimy od razu lizać się przed całą szkołą... - powiedziałem i zdziwiłem się słysząc, jak oschle brzmiał ton mojego głosu. Przyłożyłem rękę do ust i udałem, że kaszlę. - Wystarczy tylko coś niewielkiego, jak trzymanie się za ręce czy... słodkie słówka... - kontynuowałem już łagodniej. Trzymanie za rączki i szeptanie sobie słodkich słówek? Hoseok, czy ciebie do reszty pojebało? Przecież już w chwili mówienia tego, wiedziałem, że nie dałbym rady zaprzestać tylko na tym. Już raz doświadczyłem tego, jak mocno ten chłopak na mnie działa... Jeśli się zgodzi, to najbliższy czas będzie prawdziwą męką dla mojego mniejszego przyjaciela, tam na dole. - To jak? Zgadzasz się? - spytałem dla pewności, a mój głos lekko się załamał. Kurwa no. Hoseok, nie bądź pizda! - Hm? - ponagliłem go i przybrałem najpewniejszy wyraz twarzy, na jaki było mnie teraz stać.
Chyba mam jakieś zwidy. Przez chwilę widziałem na twarzy Junga coś, co przypominało..... gniew? Tak, to chyba to. Ale dlaczego? Powiedziałem przecież tylko to, co czuję... Nie będzie mi łatwo trwać w udawanym związku z kimś, kto najwidoczniej nie jest mi obojętny... To będzie niczym najtrudniejszy test mojego życia. Mogę się też założyć, że nie zabraknie w tej relacji udawanych uśmiechów i masy nieszczerych uczuć. Dotyk chłopaka działa na mnie jak nic innego. Przy tym moje serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej, a umysł i zdrowy rozsądek po prostu uciekają. Boże, co on ze mną robi...
Słodkie słówka? Trzymanie za ręce? Jeny, czy J-hope chce mnie zabić? Na samą myśl dostaję palpitacji serca, a co dopiero, gdy przejdziemy do czynów! Nie, błagam, nie mogę robić sobie czegoś takiego. Przecież to istne samobójstwo, morderstwo na życzenie!
-Sądzę, że możemy spróbować... - Tae! Kurwa, co Ty mówisz?! Miałeś mu odmówić, a nie wbijać gwoździe do własnej trumny! -Ale mam kilka uwag, chociaż są to raczej... zasady - tak chłopie, pogrążaj się dalej... -I w sumie... mam jedną prośbę... - no to umarłem...
Jestem pewny, że dla Tae ta decyzja nie była łatwa. Mogłem nawet dostrzec to po jego mimice. O czym tak zawzięcie myśli? Jak mnie zbyć? Nakręcałem sam siebie. Po chwili jednak chłopak zgodził się na nasz mały układzik. No nie powiem... cholernie mnie to ucieszyło. Niestety moje szczęście nie trwało zbyt długo i młodszy wypalił z jakimiś uwagami. Jakie zasady do cholery? Już mi się to nie podoba. Moje przemyślenia jak zwykle musiało coś przerwać. Tym razem był to dzwonek zwiastujący początek ostatniej lekcji. Z lekkim trudem wygoniłem chłopaków do klasy pomimo ich protestów. No co? W końcu to ja byłem liderem. Musiałem mieć trochę posłuchu... Dopiero kiedy wszyscy już wyszli i zamknęli drzwi, odwróciłem się przodem do Rudzielca i zbliżyłem. Dzielił nas teraz może jakiś metr, ale przy takiej odległości łatwiej będzie mam rozmawiać. - O jakich zasadach mówisz? - zapytałem próbując ukryć zaniepokojenie - I... co to za prośba? - kontynuowałem wpatrując się w jego przystojną twarz. Ech... naprawdę będzie mi ciężko w tym udawanym związku...
Odetchnąłem z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek, a Hyung wygonił wszystkich. Nie czułem się za dobrze w towarzystwie tej całej grupy, a w szczególności Jimina. No co? Nie wiedział przecież, że jestem homo...
Popatrzyłem na chłopaka, od razu po usłyszeniu obydwu pytań. Te seksowne oczy wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że dostałem lekkiego bólu głowy. Chociaż to pewnie przez brak tlenu, bo na chwilę przestałem oddychać.
-Zasad nie ma zbyt dużo. - zacząłem - Nie chcę po prostu, byśmy okazywali sobie te czułości tak często... sam widziałeś, jak na Ciebie reaguję... - powiedziałem, zalewając się rumieńcem. Aish, to wszystko jest takie pogmatwane... Najchętniej zakopałbym się gdzieś pod ziemią, nie wychodząc już nigdy na światło dzienne.
-A prośba może wydać Ci się trochę dziwna... - Tae, nie mów tego. Zycie Ci nie miłe? -Czy mógłbyś... mnie pocałować? Tak po prostu... - Chyba pójdę znaleźć jakiś ładny sznur i drzewo...
Z uwagą słuchałem "zasad" wyznaczonych przez Tae. Trochę żałowałem, że nie będę mógł się do niego kleić pod pretekstem udawania związku, ale tak chyba będzie lepiej... Tego, co powiedział na końcu nigdy bym się nie spodziewał. Poprosił mnie o pocałunek? Po prostu? Mam go pocałować? W pierwszej chwili pomyślałem, że to miał być taki żart, na rozluźnienie atmosfery, ale rumieńce na twarzy chłopaka zupełnie na to nie wskazywały. Przełknąłem głośno ślinę, nie wiedząc co robić. Naprawdę tego chciał? Najpierw prosi o ograniczenie czułości, a potem o to? Chociaż... biorąc pod uwagę to, co robiliśmy w klubowej toalecie, nie było w tym nic dziwnego. Z tą właśnie myślą postanowiłem działać. Przysunąłem się do niego jeszcze bliżej i delikatnie chwyciłem za jego podbródek, unosząc do do góry jego głowę. Zbliżyłem nasze twarze i oblizałem powoli wargi. Dopiero po chwili wpatrywania się w piękne, brązowe oczy tego Rudzielca, przymknąłem swoje i złączyłem nasze usta w lekkim pocałunku.
Hoseoka chyba zdziwiła moja mała prośba. No cóż, nie dziwię się. W końcu sam zaprzeczam swoim słowom. Najpierw wymyślam zasady o ograniczaniu czułości, a potem wyskakuję z czymś takim... Już chciałem obrócić to w żart, gdy nagle poczułem, jak chłopak łapie mnie lekko za podbródek i unosi go ku górze. Hipnotyzujące oczy starszego intensywnie wpatrywały się w moje ciemne tęczówki, a po chwili miękkie i ciepłe usta Junga znalazły się na moich. Drgnąłem lekko, jednak moment później całkowicie się rozluźniłem. Nawet tak delikatny, wręcz motyli pocałunek sprawiał, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Hyung chyba to wyczuł, ponieważ dosłownie kilka sekund później nieco pogłębił ten magiczny gest.
Boże, jakie to jest przyjemne. Każdy, nawet najmniejszy ruch warg J-hope'a działał na mnie, jak nic innego. Miałem ochotę trwać tak już przez wieczność, a nawet dłużej. Aish, co się ze mną dzieje...
Reakcje chłopaka lekko mnie bawiły. Nie w żadnym złym sensie. Po prostu były tak urocze, że kąciki moich ust automatycznie podnosiły się do góry. Jak to możliwe, że ten seksowny dzieciak z piątku zmienił się w tak urocze stworzonko, które prawie rozpływa się pod naporem moich ust? A właśnie... wracając do naszych ust. Pomimo, iż z początku tylko delikatnie muskałem jego wargi, teraz coraz bardziej pogłębiałem się w pocałunku. Po dłuższej chwili odsunąłem się od młodszego na kilka centymetrów, by dać mu zaczerpnąć powietrza. Chyba nie miał zbyt dużej wprawy w takich pocałunkach. Z lekkim rozbawieniem patrzyłem, jak z trudem łapie powietrze. Jego rumiane policzki i pełne usta, które naprzemiennie otwierały się i zamykały... Nawet ten widok był niesamowity. Z zadowoleniem złapałem chłopaka za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Usadowiłem go na swoich kolanach i obserwowałem zdziwienie na jego ślicznej twarzyczce. - Hyung nauczy Cię, jak wygląda prawdziwy pocałunek... - powiedziałem zadziornie i po raz kolejny złączyłem nasze usta. Jak zwykle zacząłem delikatnie. Muskałem jego zamknięte wargi swoimi i dopiero kiedy Tae przyłączył się do zabawy, pogłębiłem nieco pocałunek. Dłonie położyłem na jego plecach i powoli je gładziłem.
Co chwila przez mój kręgosłup przebiegały dreszcze. Jednak było to naprawdę bardzo przyjemne. Jeszcze nigdy przy nikim nie czułem czegoś takiego. A przecież Hyung nie był kimś specjalnym, prawda? Chociaż te aksamitne usta i czułość, z jaką jego wargi muskały moje, były po prostu magiczne. Śmiało mógłbym zapomnieć o całym świecie i żyć tylko dla tego wspaniałego uczucia. Niestety, powoli zaczynało mi już jednak brakować powietrza, a starszy zdążył się zorientować. Mimo to, nie byłem zadowolony, że przerwał pocałunek. W końcu prosiłem go tylko o jeden, więc na drugi już raczej nie będę mieć szansy....
Z trudem łapałem powietrze, albowiem na chwilę zapomniałem, jak się oddycha. Wiem, to chore, jednak prawdziwe. Nagle poczułem, jak Jung łapie mój nadgarstek. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, więc gdy posadził mnie na swoich kolanach, byłem naprawdę mocno zdezorientowany.
-^Hyung nauczy Cię, jak wygląda prawdziwy pocałunek... -usłyszałem i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, chłopak przywarł wargami do tych moich. Ten pocałunek był jednak... inny. Nieco bardziej odważny i wydawał się jakiś taki... przepełniony uczuciami? Chociaż nie, to złe słowo. Bardziej pasuje tu chyba pożądanie... Mimo wszystko oddałem ten przyjemny gest. Sam założyłem dłonie za głowę chłopaka, by po chwili spleść je ze sobą. Starszy nie zostawał dłużny. Moment później czułem, jak jego ręce śmiało suną po moich plecach. Aish, on chyba chce, bym palpitacji serca tutaj dostał...
Wargi J-hope'a coraz bardziej napierały na moje, a gdy w pewnym momencie rozchyliłem je nieco, zwinny język chłopaka wślizgnął się w pomiędzy i zaczął badać moje podniebienie. Boże, ja tu zaraz umrę z przyjemności...
Nie byłbym sobą, nie wykorzystując okazji do pogłębienia pocałunku. Kiedy tylko uchylił delikatnie wargi, nie omieszkałem wsunąć między nie mojego języka. Wspominałem już, że jestem mistrzem we francuskim pocałunku? Jeśli nie... to teraz to mówię.
Tak więc miałem zamiar zaprezentować chłopakowi swoje najlepsze "triki". Penetrowanie wnętrza jego ust. Ssanie i gryzienie jego języka, czy nawet chwilowy przerywnik, by przygryzać jego dolną wargę... TaeHyung'owi najwyraźniej całkiem się to spodobało, bo co jakiś czas nagradzał moje wyczyny cichymi jękami. Jeszcze nigdy nie starałem się w pocałunku tak mocno. Miałem zamiar dać młodszemu jak najwięcej przyjemności, zapominając już nawet o swojej. Cały czas zastanawiałem się tylko, czy wypada posunąć się dalej. Zaproponowałem przecież naukę pocałunku, a nie... macanko. Z tą właśnie myślą postanowiłem skupić się tylko na ustach Rudzielca, ignorując chęć zmolestowania jego jędrnych pośladków. Jaki ja dzisiaj dobry... Ech... potem będę tego pewnie żałować.
I znów poczułem się jak wtedy, w klubie. To ciepło, przyspieszony puls, trudności z logicznym myśleniem... śmiało można by mnie teraz nazwać lalką, z którą można zrobić dosłownie wszystko. Moje ciało chciało więcej tego cudownego dotyku. Jednakże resztki zdrowego rozsądku, które jakimś cudem się utrzymały, skutecznie ograniczały moje gesty i zachcianki. Gdzieś tam, w środku, miałem cichą nadzieję, że chłopak nie zauważył, w jakim stanie jestem. Może to dziwne, ale.... nie chcę, by piątkowa sytuacja się powtórzyła. W końcu moim "partnerem" jest Jung Hoseok. Szkolny bad boy, który może mieć każdą dziewczynę i każdego chłopaka, a świadomość, że mogę być tylko kolejną zabawką jakoś tak kuła mnie w serce... ale te jego cudowne usta, ta czułość, ten przyjemny dotyk... Nigdy nie czułem czegoś takiego, więc nie warto przerwać.
Wargi Hyunga wraz z jego językiem dość udanie sprawiały mi przyjemność. To było takie cudowne, że na chwilę zapomniałem o swoich wcześniejszych zagwostkach. Co jakiś czas wydawałem z siebie ciche jęki, a na moich policzkach widniał już istny szkarłat. Ręce, jakby nie wiedziały, gdzie ich miejsce, co kilka sekund zmieniały swoje położenie. Z karku na ramiona, z ramion na kark, z szyi we włosy... błagam, niech ta chwila trwa wiecznie.
Moje ręce powoli błądziły po plecach Tae, a język dalej napastował wnętrze jego ust. W pewnym momencie usłyszałem w oddali kroki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że drzwi na dach nie były zamknięte i każdy mógł tam wejść. Przerwałem pocałunek i ignorując zdziwienie opuszczonego chłopaka, odwróciłem się w stronę dobiegających odgłosów.
- Hyung~ jesteś tu jeszcze? Lekcje się skończyły... - powiedział Kookie otwierając ciężkie, metalowe drzwi. Kiedy siedzący na mnie TaeHyung usłyszał jego słowa, zeskoczył ze mnie jak oparzony. Najwyraźniej mój pocałunek nieźle go zamroczył, bo jak wstał... tak upadł na tyłek pół metra dalej. Nie mogłem opanować śmiechu, widząc jak ta ciapa nieudolnie próbuje wstać z zimnej podłogi. Tak więc szczęście w nieszczęściu... Najmłodszy zamiast zastać nas pochłaniających swoje twarze, zobaczył tylko mnie zwijającego się ze śmiechu i Rudzielca trzymającego się za obolały tyłeczek. Kształtny tyłeczek. - Hyung... Co wy robicie? - spytał brunet, przerywając salwę mojego śmiechu. - T-Ta pierdoła... się wywaliła... phahaha - wydukałem z trudem powstrzymując się od kolejnego wybuchu. Niestety... mordercze spojrzenie jakie posłał mi wtedy Kim, z łatwością zaprzepaściło moje wszystkie starania. Zawstydzony siedemnastolatek, z czerwonymi policzkami, trzymający się za obolałe pośladki... zabijał mnie w tym momencie wzrokiem. Nic nie poradzę na to, że ten widok doprowadził nas do śmiechu. I o ile Kookie tylko stał i lekko się chichrał... ja dosłownie tarzałem się już po ziemi.
Z każdą chwilą mój umysł był coraz bardziej zaćmiony. Język starszego, załączony w dzikim tańcu z moim, dawał mi naprawdę ogromną przyjemność. Do tego dochodziły dłonie chłopaka, które najwyraźniej powstrzymywały się, by nie zjechać z pleców nieco niżej. Boże, jakie to jest cudowne... Nagle chłopak jednak przerwał swoją czynność, a ja zdezorientowany tylko patrzyłem w jego twarz. Dopiero po chwili zrozumiałem, dlaczego przestał. Słysząc znajomy mi już głos natychmiastowo odskoczyłem od Junga. Pech chciał, że przez monet miałem mroczki przed oczami, przez co upadłem na ziemię, obijając sobie pośladki. Nie byłoby to takie złe, gdyby ten pacan nie zaczął się śmiać...
-*Hyung... Co wy robicie? - spytał najmłodszy z towarzystwa.
-T-Ta pierdoła... się wywaliła... phahaha- usłyszałem Hoseoka. Pierdoła? Nie powiem, zabolało... najpierw z trudem powstrzymuje się, by nie zmacać mojego tyłka, a później mnie wyzywa? Wiedziałem, że to dupek... Aish, po co ja się łudziłem... Przecież to J-hope, jasne było, że to wszystko nic dla niego nie znaczy! Szkoda tylko, że dla mnie jednak tak... Posłałem mu tylko spojrzenie pełne nienawiści. Jestem pewien, że gdyby wzrok mógł zabijać, Jung leżał by tutaj martwy.... Z trudem podniosłem się z ziemi, by po chwili udać się w stronę wyjścia. Nie chciałem już na niego patrzeć, nie teraz. Mógł chociaż powstrzymać śmiech. Gdy popatrzyłem na zegarek, zrozumiałem, że została mi jeszcze jedna lekcja. Jednak raczej na nią nie pójdę. Potrzebuję teraz spokoju. Najlepiej z dala od Hoseoka. Aish, czemu to tak boli?
Widziałem, jak chłopak powoli kieruje się w stronę wyjścia, ale nie byłem w stanie go powstrzymać. Miałem teraz, mówiąc kolokwialnie, wielką bekę. Uspokoiłem się dopiero po kilku minutach i kolejną godzinę spędziłem na dachu z Kookim. Dużo rozmawialiśmy, o wszystkim w sumie. Pomimo tego, że był on najmłodszy z naszej paczki, to jemu najbardziej ufałem. Miał w sobie coś, co przyciągało innych i sprawiało, że czułem się przy nim bezpiecznie. Tylko on wiedział o mojej przypadłości z kobietami. Pomijając fakt, że wygadałem mu się zalany w trupa na jednej z imprez... on mnie wysłuchał. Nie wyśmiał, tylko starał się zrozumieć. Właśnie tym zdobył u mnie dozgonną wdzięczność i przyjaźń. Po kilku minutach żartów zebrałem się w sobie i powiedziałem młodszemu o sytuacji z Tae... o wszystkim, co miało miejsce w klubie i na dachu. O tym, że cały ubiegły weekend zleciał mi na myśleniu o tym Rudzielcu. O tym... że każdy jego gest wprowadzał mnie w zachwyt... O tym, że chyba zaczyna mi na nim zależeć. Jeon cały czas słuchał mnie z uwagą. Powinien chyba zostać psychologiem w przyszłości...
Po wyjściu ze szkoły udałem się w stronę parku. Cieszyło mnie to, że nie spotkałem nikogo znajomego. Naprawdę potrzebowałem teraz spokoju, szczególnie dlatego, że byłem na skraju płaczu. Starałem się nie myśleć o Hoseoku, ale cóż, ten pacan zajmował 3/4 moich myśli... Dopiero po jakiś trzech, może czterech godzinach wróciłem do domu. Zignorowałem pytania mojej zatroskanej mamy i po prostu udałem się do swojego pokoju. Na miejscu rzuciłem plecak w kąt i ległem na łóżko. Aish, dlaczego tak przejmuję się tą całą sytuacją? Przecież nie można zakochać się w kimś, kogo znasz kilka dni... przynajmniej taką miałem nadzieję.
Dość szybko zasnąłem. Obudziłem się dopiero następnego dnia. Jednakże nie miałem zamiaru iść do szkoły. Po całym zajściu na dachu jakoś odwidział mi się pomysł udawania pary, a na słuchanie wyzwisk typu: pedał, ciota itd, po prostu nie miałem humoru. Heh, ciekawe, czy w ogóle ktoś się tym przejmie...