wtorek, 3 maja 2016

Kółko Teatralne - Rozdział 5

Trochę to zajęło, ale piąty rozdzialik już jest ^^ Chyba każdy zdążył już zauważyć... że Hobi jest spierdoliną, jeśli chodzi o okazywanie uczuć XDD No to... ę... Miłego czytania xD

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Udawać parę? Ja i ten Rudzielec? Nawet przez myśl by mi to nie przeszło... - Kookie! Jesteś genialny! - wstałem i rzuciłem się na młodszego przytulając go. - Hyung kupi Ci kiedyś coś pysznego do jedzenia! - obiecałem i zmierzwiłem jego włosy. W odpowiedzi chłopak tylko pokiwał nieśmiało głową i zarumienił się. Cóż za rozkoszny dzieciak - pomyślałem i uśmiechnąłem się szeroko. Usiadłem koło niego, nadal obejmując go ramieniem. - Ale ten pomysł naprawdę może wypalić. I faktycznie, dwa lata temu coś takiego już było... Czekaj Kookie. Przecież wtedy jeszcze nie chodziłeś do tej szkoły. Skąd to w ogóle wiesz? - zapytałem naprawdę zafrasowany, przez co w zniecierpliwieniu wpatrywałem się w jego małą twarzyczkę. - T-to prawda Hyung. Ale jeden z moich kolegów mi o tym opowiadał... to dlatego - jąkał się uroczo. Chyba miałem słabość do słodkich 'rzeczy', bo widząc jak bez powodu jeszcze bardziej się rumieni, tylko patrzyłem na niego z głupkowatym uśmieszkiem. Ogarnąłem się dopiero po chwili i odwróciłem twarz w kierunku jeszcze słodszej istotki, która z nieznanych mi powodów wypalała wzrokiem dziurę w mojej głowie. Może po prostu nie spodobał mu się ten pomysł? Ech... raz kozie śmierć. - To jak TaeHyung? Pasuje Ci taki układ? - spytałem zdejmując rękę z ramienia najmłodszego. Dopiero teraz Rudzielec przestał się tak spinać i złagodził wyraz twarzy. Zrobiłem wcześniej coś nie tak? Dziwne...

 

 

 

Gdy Hoseok rzucił się na młodszego, przytulając go i zachowując się wobec niego w ten sposób, poczułem dość mocne ukłucie w sercu. Aish, przecież nie powinienem być zazdrosny z takiego powodu... idiota!

-Nie wiem, czy potrafiłbym udawać coś takiego... - odparłem, spuszczając głowę w dół. Nawet nie zauważyłem, że tak intensywnie patrzyłem na starszego. Tae, ogarnij się! - Mógłbym spróbować, ale no... to jest w pewien sposób nie fair. Nie można przecież udawać uczuć, nawet dla czegoś takiego, prawda? - powiedziałem, przenosząc tym razem wzrok na Jungkooka. W pewnym sensie byłem na niego zły, nawet bardzo. Ale chłopak przecież nic nie zrobił. Poza tym, no kurde, nawet jeśli, to moja złość powinna być skierowana w kierunku J-hope'a. On przytulił młodszego, on zachował się wobec niego w taki sposób, on patrzył na Kooka z czułością w oczach... Aish, Tae, miałeś nie być zazdrosny!

-*Niby tak, ale to wydaje mi się jedynym logicznym wyjściem, przez które nie ucierpi Hobi. - odpowiedział mi nieco wrednie. A no tak, prawie zapomniałem, że siedzę z bandą "Tych złych". Ech, szkoda mi już słów...

 

 

 

 

Patrzyłem na chłopaka z lekkim niedowierzaniem. Udawać uczucia? Udawać? Po tym co robił ze mną w klubie, zaczyna nagle gadać o tym, że byłoby to nie fair... Kurwa... Nawet nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem, jak rośnie we mnie gniew. Nie byłem zły na niego. W sumie... na jego słowa chyba też nie... Ech, sam już siebie nie ogarniam. Może to sprawka tych buzujących hormonów? Mogą one w ogóle tak działać? Zamyśliłem się na chwilę, a z tego stanu wyrwało mnie dopiero chrząknięcie jednego z chłopaków. Spojrzałem niechętnie na Tae. - Przecież nie musimy od razu lizać się przed całą szkołą... - powiedziałem i zdziwiłem się słysząc, jak oschle brzmiał ton mojego głosu. Przyłożyłem rękę do ust i udałem, że kaszlę. - Wystarczy tylko coś niewielkiego, jak trzymanie się za ręce czy... słodkie słówka... - kontynuowałem już łagodniej. Trzymanie za rączki i szeptanie sobie słodkich słówek? Hoseok, czy ciebie do reszty pojebało? Przecież już w chwili mówienia tego, wiedziałem, że nie dałbym rady zaprzestać tylko na tym. Już raz doświadczyłem tego, jak mocno ten chłopak na mnie działa... Jeśli się zgodzi, to najbliższy czas będzie prawdziwą męką dla mojego mniejszego przyjaciela, tam na dole. - To jak? Zgadzasz się? - spytałem dla pewności, a mój głos lekko się załamał. Kurwa no. Hoseok, nie bądź pizda! - Hm? - ponagliłem go i przybrałem najpewniejszy wyraz twarzy, na jaki było mnie teraz stać.

 

 

Chyba mam jakieś zwidy. Przez chwilę widziałem na twarzy Junga coś, co przypominało..... gniew? Tak, to chyba to. Ale dlaczego? Powiedziałem przecież tylko to, co czuję... Nie będzie mi łatwo trwać w udawanym związku z kimś, kto najwidoczniej nie jest mi obojętny... To będzie niczym najtrudniejszy test mojego życia. Mogę się też założyć, że nie zabraknie w tej relacji udawanych uśmiechów i masy nieszczerych uczuć. Dotyk chłopaka działa na mnie jak nic innego. Przy tym moje serce próbuje wyskoczyć z klatki piersiowej, a umysł i zdrowy rozsądek po prostu uciekają. Boże, co on ze mną robi...

Słodkie słówka? Trzymanie za ręce? Jeny, czy J-hope chce mnie zabić? Na samą myśl dostaję palpitacji serca, a co dopiero, gdy przejdziemy do czynów! Nie, błagam, nie mogę robić sobie czegoś takiego. Przecież to istne samobójstwo, morderstwo na życzenie!

-Sądzę, że możemy spróbować... - Tae! Kurwa, co Ty mówisz?! Miałeś mu odmówić, a nie wbijać gwoździe do własnej trumny! -Ale mam kilka uwag, chociaż są to raczej... zasady - tak chłopie, pogrążaj się dalej... -I w sumie... mam jedną prośbę... - no to umarłem...


 

 

Jestem pewny, że dla Tae ta decyzja nie była łatwa. Mogłem nawet dostrzec to po jego mimice. O czym tak zawzięcie myśli? Jak mnie zbyć? Nakręcałem sam siebie. Po chwili jednak chłopak zgodził się na nasz mały układzik. No nie powiem... cholernie mnie to ucieszyło. Niestety moje szczęście nie trwało zbyt długo i młodszy wypalił z jakimiś uwagami. Jakie zasady do cholery? Już mi się to nie podoba. Moje przemyślenia jak zwykle musiało coś przerwać. Tym razem był to dzwonek zwiastujący początek ostatniej lekcji. Z lekkim trudem wygoniłem chłopaków do klasy pomimo ich protestów. No co? W końcu to ja byłem liderem. Musiałem mieć trochę posłuchu... Dopiero kiedy wszyscy już wyszli i zamknęli drzwi, odwróciłem się przodem do Rudzielca i zbliżyłem. Dzielił nas teraz może jakiś metr, ale przy takiej odległości łatwiej będzie mam rozmawiać. - O jakich zasadach mówisz? - zapytałem próbując ukryć zaniepokojenie - I... co to za prośba? - kontynuowałem wpatrując się w jego przystojną twarz. Ech... naprawdę będzie mi ciężko w tym udawanym związku...

 


Odetchnąłem z ulgą, kiedy zadzwonił dzwonek, a Hyung wygonił wszystkich. Nie czułem się za dobrze w towarzystwie tej całej grupy, a w szczególności Jimina. No co? Nie wiedział przecież, że jestem homo...
Popatrzyłem na chłopaka, od razu po usłyszeniu obydwu pytań. Te seksowne oczy wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że dostałem lekkiego bólu głowy. Chociaż to pewnie przez brak tlenu, bo na chwilę przestałem oddychać.

-Zasad nie ma zbyt dużo. - zacząłem - Nie chcę po prostu, byśmy okazywali sobie te czułości tak często... sam widziałeś, jak na Ciebie reaguję... - powiedziałem, zalewając się rumieńcem. Aish, to wszystko jest takie pogmatwane... Najchętniej zakopałbym się gdzieś pod ziemią, nie wychodząc już nigdy na światło dzienne.

-A prośba może wydać Ci się trochę dziwna... - Tae, nie mów tego. Zycie Ci nie miłe? -Czy mógłbyś... mnie pocałować? Tak po prostu... - Chyba pójdę znaleźć jakiś ładny sznur i drzewo...


 

 

Z uwagą słuchałem "zasad" wyznaczonych przez Tae. Trochę żałowałem, że nie będę mógł się do niego kleić pod pretekstem udawania związku, ale tak chyba będzie lepiej... Tego, co powiedział na końcu nigdy bym się nie spodziewał. Poprosił mnie o pocałunek? Po prostu? Mam go pocałować? W pierwszej chwili pomyślałem, że to miał być taki żart,  na rozluźnienie atmosfery, ale rumieńce na twarzy chłopaka zupełnie na to nie wskazywały. Przełknąłem głośno ślinę, nie wiedząc co robić. Naprawdę tego chciał? Najpierw prosi o ograniczenie czułości, a potem o to?  Chociaż... biorąc pod uwagę to, co robiliśmy w klubowej toalecie, nie było w tym nic dziwnego. Z tą właśnie myślą postanowiłem działać. Przysunąłem się do niego jeszcze bliżej i delikatnie chwyciłem za jego podbródek, unosząc do do góry jego głowę.  Zbliżyłem nasze twarze i oblizałem powoli wargi. Dopiero po chwili wpatrywania się w piękne, brązowe oczy tego Rudzielca, przymknąłem swoje i złączyłem nasze usta w lekkim pocałunku.





Hoseoka chyba zdziwiła moja mała prośba. No cóż, nie dziwię się. W końcu sam zaprzeczam swoim słowom. Najpierw wymyślam zasady o ograniczaniu czułości, a potem wyskakuję z czymś takim... Już chciałem obrócić to w żart, gdy nagle poczułem, jak chłopak łapie mnie lekko za podbródek i unosi go ku górze. Hipnotyzujące oczy starszego intensywnie wpatrywały się w moje ciemne tęczówki, a po chwili miękkie i ciepłe usta Junga znalazły się na moich. Drgnąłem lekko, jednak moment później całkowicie się rozluźniłem. Nawet tak delikatny, wręcz motyli pocałunek sprawiał, że moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Hyung chyba to wyczuł, ponieważ dosłownie kilka sekund później nieco pogłębił ten magiczny gest.

Boże, jakie to jest przyjemne. Każdy, nawet najmniejszy ruch warg J-hope'a działał na mnie, jak nic innego. Miałem ochotę trwać tak już przez wieczność, a nawet dłużej. Aish, co się ze mną dzieje...

 

 

 

Reakcje chłopaka lekko mnie bawiły. Nie w żadnym złym sensie. Po prostu były tak urocze, że kąciki moich ust automatycznie podnosiły się do góry. Jak to możliwe, że ten seksowny dzieciak z piątku zmienił się w tak urocze stworzonko, które prawie rozpływa się pod naporem moich ust? A właśnie... wracając do naszych ust. Pomimo, iż z początku tylko delikatnie muskałem jego wargi, teraz coraz bardziej pogłębiałem się w pocałunku. Po dłuższej chwili odsunąłem się od młodszego na kilka centymetrów, by dać mu zaczerpnąć powietrza. Chyba nie miał zbyt dużej wprawy w takich pocałunkach. Z lekkim rozbawieniem patrzyłem, jak z trudem łapie powietrze. Jego rumiane policzki i pełne usta, które naprzemiennie otwierały się i zamykały... Nawet ten widok był niesamowity. Z zadowoleniem złapałem chłopaka za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Usadowiłem go na swoich kolanach i obserwowałem zdziwienie na jego ślicznej twarzyczce. - Hyung nauczy Cię, jak wygląda prawdziwy pocałunek... - powiedziałem zadziornie i po raz kolejny złączyłem nasze usta. Jak zwykle zacząłem delikatnie. Muskałem jego zamknięte wargi swoimi i dopiero kiedy Tae przyłączył się do zabawy, pogłębiłem nieco pocałunek. Dłonie położyłem na jego plecach i powoli je gładziłem.

 

 

Co chwila przez mój kręgosłup przebiegały dreszcze. Jednak było to naprawdę bardzo przyjemne. Jeszcze nigdy przy nikim nie czułem czegoś takiego. A przecież Hyung nie był kimś specjalnym, prawda? Chociaż te aksamitne usta i czułość, z jaką jego wargi muskały moje, były po prostu magiczne. Śmiało mógłbym zapomnieć o całym świecie i żyć tylko dla tego wspaniałego uczucia. Niestety, powoli zaczynało mi już jednak brakować powietrza, a starszy zdążył się zorientować. Mimo to, nie byłem zadowolony, że przerwał pocałunek. W końcu prosiłem go tylko o jeden, więc na drugi już raczej nie będę mieć szansy....
Z trudem łapałem powietrze, albowiem na chwilę zapomniałem, jak się oddycha. Wiem, to chore, jednak prawdziwe. Nagle poczułem, jak Jung łapie mój nadgarstek. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, więc gdy posadził mnie na swoich kolanach, byłem naprawdę mocno zdezorientowany.

-^Hyung nauczy Cię, jak wygląda prawdziwy pocałunek... -usłyszałem i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, chłopak przywarł wargami do tych moich. Ten pocałunek był jednak... inny. Nieco bardziej odważny i wydawał się jakiś taki... przepełniony uczuciami? Chociaż nie, to złe słowo. Bardziej pasuje tu chyba pożądanie... Mimo wszystko oddałem ten przyjemny gest. Sam założyłem dłonie za głowę chłopaka, by po chwili spleść je ze sobą. Starszy nie zostawał dłużny. Moment później czułem, jak jego ręce śmiało suną po moich plecach. Aish, on chyba chce, bym palpitacji serca tutaj dostał...

Wargi J-hope'a coraz bardziej napierały na moje, a gdy w pewnym momencie rozchyliłem je nieco, zwinny język chłopaka wślizgnął się w pomiędzy i zaczął badać moje podniebienie. Boże, ja tu zaraz umrę z przyjemności...

 

 

 

Nie byłbym sobą, nie wykorzystując okazji do pogłębienia pocałunku. Kiedy tylko uchylił delikatnie wargi, nie omieszkałem wsunąć między nie mojego języka. Wspominałem już, że jestem mistrzem we francuskim pocałunku? Jeśli nie... to teraz to mówię.

Tak więc miałem zamiar zaprezentować chłopakowi swoje najlepsze "triki". Penetrowanie wnętrza jego ust. Ssanie i gryzienie jego języka, czy nawet chwilowy przerywnik, by przygryzać jego dolną wargę... TaeHyung'owi najwyraźniej całkiem się to spodobało, bo co jakiś czas nagradzał moje wyczyny cichymi jękami. Jeszcze nigdy nie starałem się w pocałunku tak mocno. Miałem zamiar dać młodszemu jak najwięcej przyjemności, zapominając już nawet o swojej. Cały czas zastanawiałem się tylko, czy wypada posunąć się dalej. Zaproponowałem przecież naukę pocałunku, a nie... macanko. Z tą właśnie myślą postanowiłem skupić się tylko na ustach Rudzielca, ignorując chęć zmolestowania jego jędrnych pośladków. Jaki ja dzisiaj dobry... Ech... potem będę tego pewnie żałować.





I znów poczułem się jak wtedy, w klubie. To ciepło, przyspieszony puls, trudności z logicznym myśleniem... śmiało można by mnie teraz nazwać lalką, z którą można zrobić dosłownie wszystko. Moje ciało chciało więcej tego cudownego dotyku. Jednakże resztki zdrowego rozsądku, które jakimś cudem się utrzymały, skutecznie ograniczały moje gesty i zachcianki. Gdzieś tam, w środku, miałem cichą nadzieję, że chłopak nie zauważył, w jakim stanie jestem. Może to dziwne, ale.... nie chcę, by piątkowa sytuacja się powtórzyła. W końcu moim "partnerem" jest Jung Hoseok. Szkolny bad boy, który może mieć każdą dziewczynę i każdego chłopaka, a świadomość, że mogę być tylko kolejną zabawką jakoś tak kuła mnie w serce... ale te jego cudowne usta, ta czułość, ten przyjemny dotyk... Nigdy nie czułem czegoś takiego, więc nie warto przerwać.

Wargi Hyunga wraz z jego językiem dość udanie sprawiały mi przyjemność. To było takie cudowne, że na chwilę zapomniałem o swoich wcześniejszych zagwostkach. Co jakiś czas wydawałem z siebie ciche jęki, a na moich policzkach widniał już istny szkarłat. Ręce, jakby nie wiedziały, gdzie ich miejsce, co kilka sekund zmieniały swoje położenie. Z karku na ramiona, z ramion na kark, z szyi we włosy... błagam, niech ta chwila trwa wiecznie.
 

 

Moje ręce powoli błądziły po plecach Tae, a język dalej napastował wnętrze jego ust. W pewnym momencie usłyszałem w oddali kroki. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że drzwi na dach nie były zamknięte i każdy mógł tam wejść. Przerwałem pocałunek i ignorując zdziwienie opuszczonego chłopaka, odwróciłem się w stronę dobiegających odgłosów.

- Hyung~ jesteś tu jeszcze? Lekcje się skończyły... - powiedział Kookie otwierając ciężkie, metalowe drzwi. Kiedy siedzący na mnie TaeHyung usłyszał jego słowa, zeskoczył ze mnie jak oparzony. Najwyraźniej mój pocałunek nieźle go zamroczył, bo jak wstał... tak upadł na tyłek pół metra dalej. Nie mogłem opanować śmiechu, widząc jak ta ciapa nieudolnie próbuje wstać z zimnej podłogi. Tak więc szczęście w nieszczęściu... Najmłodszy zamiast zastać nas pochłaniających swoje twarze, zobaczył tylko mnie zwijającego się ze śmiechu i Rudzielca trzymającego się za obolały tyłeczek. Kształtny tyłeczek. - Hyung... Co wy robicie? - spytał brunet, przerywając salwę mojego śmiechu. - T-Ta pierdoła... się wywaliła... phahaha - wydukałem z trudem powstrzymując się od kolejnego wybuchu. Niestety... mordercze spojrzenie jakie posłał mi wtedy Kim, z łatwością zaprzepaściło moje wszystkie starania. Zawstydzony siedemnastolatek, z czerwonymi policzkami, trzymający się za obolałe pośladki... zabijał mnie w tym momencie wzrokiem. Nic nie poradzę na to, że ten widok doprowadził nas do śmiechu. I o ile Kookie tylko stał i lekko się chichrał... ja dosłownie tarzałem się już po ziemi.

 

 

 

Z każdą chwilą mój umysł był coraz bardziej zaćmiony. Język starszego, załączony w dzikim tańcu z moim, dawał mi naprawdę ogromną przyjemność. Do tego dochodziły dłonie chłopaka, które najwyraźniej powstrzymywały się, by nie zjechać z pleców nieco niżej. Boże, jakie to jest cudowne... Nagle chłopak jednak przerwał swoją czynność, a ja zdezorientowany tylko patrzyłem w jego twarz. Dopiero po chwili zrozumiałem, dlaczego przestał. Słysząc znajomy mi już głos natychmiastowo odskoczyłem od Junga. Pech chciał, że przez monet miałem mroczki przed oczami, przez co upadłem na ziemię, obijając sobie pośladki. Nie byłoby to takie złe, gdyby ten pacan nie zaczął się śmiać...

-*Hyung... Co wy robicie? - spytał najmłodszy z towarzystwa.

-T-Ta pierdoła... się wywaliła... phahaha- usłyszałem Hoseoka. Pierdoła? Nie powiem, zabolało... najpierw z trudem powstrzymuje się, by nie zmacać mojego tyłka, a później mnie wyzywa? Wiedziałem, że to dupek... Aish, po co ja się łudziłem... Przecież to J-hope, jasne było, że to wszystko nic dla niego nie znaczy! Szkoda tylko, że dla mnie jednak tak... Posłałem mu tylko spojrzenie pełne nienawiści. Jestem pewien, że gdyby wzrok mógł zabijać, Jung leżał by tutaj martwy.... Z trudem podniosłem się z ziemi, by po chwili udać się w stronę wyjścia. Nie chciałem już na niego patrzeć, nie teraz. Mógł chociaż powstrzymać śmiech. Gdy popatrzyłem na zegarek, zrozumiałem, że została mi jeszcze jedna lekcja. Jednak raczej na nią nie pójdę. Potrzebuję teraz spokoju. Najlepiej z dala od Hoseoka. Aish, czemu to tak boli?


 

 

Widziałem, jak chłopak powoli kieruje się w stronę wyjścia, ale nie byłem w stanie go powstrzymać. Miałem teraz, mówiąc kolokwialnie, wielką bekę. Uspokoiłem się dopiero po kilku minutach i kolejną godzinę spędziłem na dachu z Kookim. Dużo rozmawialiśmy, o wszystkim w sumie. Pomimo tego, że był on najmłodszy z naszej paczki, to jemu najbardziej ufałem. Miał w sobie coś, co przyciągało innych i sprawiało, że czułem się przy nim bezpiecznie. Tylko on wiedział o mojej przypadłości z kobietami. Pomijając fakt, że wygadałem mu się zalany w trupa na jednej z imprez... on mnie wysłuchał. Nie wyśmiał, tylko starał się zrozumieć. Właśnie tym zdobył u mnie dozgonną wdzięczność i przyjaźń. Po kilku minutach żartów zebrałem się w sobie i powiedziałem młodszemu o sytuacji z Tae... o wszystkim, co miało miejsce w klubie i na dachu. O tym, że cały ubiegły weekend zleciał mi na myśleniu o tym Rudzielcu. O tym... że każdy jego gest wprowadzał mnie w zachwyt... O tym, że chyba zaczyna mi na nim zależeć. Jeon cały czas słuchał mnie z uwagą. Powinien chyba zostać psychologiem w przyszłości...

 

 

Po wyjściu ze szkoły udałem się w stronę parku. Cieszyło mnie to, że nie spotkałem nikogo znajomego. Naprawdę potrzebowałem teraz spokoju, szczególnie dlatego, że byłem na skraju płaczu. Starałem się nie myśleć o Hoseoku, ale cóż, ten pacan zajmował 3/4 moich myśli...  Dopiero po jakiś trzech, może czterech godzinach wróciłem do domu. Zignorowałem pytania mojej zatroskanej mamy i po prostu udałem się do swojego pokoju. Na miejscu rzuciłem plecak w kąt i ległem na łóżko. Aish, dlaczego tak przejmuję się tą całą sytuacją? Przecież nie można zakochać się w kimś, kogo znasz kilka dni... przynajmniej taką miałem nadzieję.
Dość szybko zasnąłem. Obudziłem się dopiero następnego dnia. Jednakże nie miałem zamiaru iść do szkoły. Po całym zajściu na dachu jakoś odwidział mi się pomysł udawania pary, a na słuchanie wyzwisk typu: pedał, ciota itd, po prostu nie miałem humoru. Heh, ciekawe, czy w ogóle ktoś się tym przejmie...

Wszystkiego najlepszego Bułko!

Tutaj Ryo, jeszcze raz życzę Ci wszystkiego najlepszego, dużo weny, kasy na mangi i podróży do Korei, jeszcze więcej BTS'ów... Miłości nie życzę - wiemy dobrze, że wszyscy kochają Bułki ;3 Jako prezent urodzinowy wstawiam też pierwszy rozdział nowego opowiadania! W miłości i w chorobie... to KageHina! Miłego czytania! <3




Ja go zabiję! Ja tego idiotę normalnie zatłukę! Bo przez kogo niby jestem teraz chory? No przez tego rudego osła, który wczoraj „przez przypadek” wepchnął mnie do rzeki! Może się człowiek przecież na chwilę zamyślić i nie zauważyć biegnącego wprost na niego kretyna! Nie dość, że muszę leżeć w łóżku, jest mi zimno, wysmarkałem już tony chusteczek, rodzice są w delegacji, to jeszcze kapitan pod groźbą śmierci zakazał mi treningów, dopóki nie wyzdrowieję. Gdybym wyzionął ducha pod siatką, szkoła miałaby niemałe problemy... W tym momencie zostało mi jedynie bawienie się telefonem i próby nie odejścia z tego świata przez śmierć głodową. Jak ja nienawidzę gotować... Po moim jedzeniu będę czuł się jeszcze gorzej, niż przed jego zjedzeniem... Oh, dostałem wiadomość. Kto śmie zakłócać mój spokój?... Nie otwieram. Nadawca – Rudy Kretyn. Jeszcze chwila i zamiast zabić jego, połamię swój telefon. Ten wiecznie uśmiechnięty ryj potrafi wkurzyć. Tym bardziej, jak przez ten sam uśmiechnięty ryj ląduje się w rzece, a potem nie może uspokoić drgawek. Oczywiście ja z zimna, a ten dureń ze śmiechu. Dobra, muszę ochłonąć. Wypuściłem głośno powietrze, pomasowałem skroń i sięgnąłem po odrzucony wcześniej telefon. Taa... Nie myliłem się.

12:41
Od: Rudy Kretyn
Temat: Jak tam?
Co u Ciebie, Kageyama? :3 Czujesz się lepiej? ^-^

Zdusiłem w sobie chęć mordu zaciskając powieki i odpisałem.

12:43
Do: Rudy Kretyn
Temat: Zdychaj.
A jak ma być, cepie?! Przez Ciebie leżę chory w łóżku, jest mi zimno i chyba zaraz tu zejdę z głodu! Nie wkurzaj mnie, bo zwlekę się stąd i osobiście Ci dokopię!

Nie minęło dużo czasu, aż dostałem odpowiedź.

12:44
Od: Rudy Kretyn
Temat: Płaczę T^T
Jak niemiłooo T^T Kageyama, nie chcę ginąć w tak młodym wieku :'( Ty też nie umieraj, z kim będę grać w siatkówkę? :'''''( Po szkole przyjdę do Ciebie, przyniosę jedzenie i lekarstwa ^-^ Do tego czasu musisz jakoś wytrzymać *^*

Wziąłem głębszy oddech. Czy on naprawdę jest taki głupi? I niedowidzący zarazem?! Szybko wystukałem wiadomość.

12:44
Do: Rudy Kretyn
Temat: Nie.
Przyjdź, a nie wrócisz.


Gdy po kilku minutach nie dostałem odpowiedzi, zdenerwowałem się jeszcze bardziej. Mówiąc prościej – mój wkurw sięgnął zenitu.

12:53
Do: Rudy Kretyn
Temat: Słyszałeś?!
Masz nie przychodzić!!!


12:56
Do: Rudy Kretyn
Temat: ----
Głuchy jesteś?!

Dalej zero odpowiedzi. Pogodziłem się już z myślą, że za kilka godzin będę zmuszony słuchać jego jakże interesujące monologi. Cóż, przynajmniej sam nie będę musiał nic mówić, więc to i lepiej. Przynajmniej jedzenie przyniesie... Ah, właśnie!

13:02
Do: Rudy Kretyn
Temat: …
Może Cię oszczędzę, jeśli przyniesiesz bułki z mięsem od Ukai'a...

Telefon dość szybko zabrzęczał.

13:03
Od: Rudy Kretyn
Temat: Robi się! *^*
Wiedziałem, że tak naprawdę chcesz, żebym przyszedł :3 Wezmę też trochę leków, bo pewnie masz też temperaturę :( Rozgrzeję Cię, jeśli Ci zimno ;)

Puściłem mimo uszu jego uwagę, zaciskając zęby i mrucząc przekleństwa pod nosem. Po chwili bardziej skupiłem się na drugiej części wiadomości. Mam temperaturę? Przyłożyłem rękę do czoła. Hm, ciepłe. W sumie trochę bardzo. Ale czy to nie przez złość? Niby czuję jakbym umierał, lecz prawdę mówiąc temperatury nie miałem już dawno i zapomniałem, jakie są jej objawy. Chwila... Wujek Google jak zwykle niezawodny... Internet w telefonie to cudo. Ok, objawy gorączki. Mam! Uczucie zimna i gorąca na zmianę... W sumie jest. Ból mięśni... Również. Chęć unicestwienia wszystkiego i wszystkich... Tym bardziej! Chociaż to akurat zawsze. No, nie licząc siatkówki i Rudzielca. Tak, dobrze słyszeliście. Musi być ze mną coś bardzo nie tak, skoro obiekt mojej prawie, że nienawiści i westchnień to ta sama osoba. Chociaż słowo „nienawiść” jest tu chyba trochę za duże. Po prostu chłopak strasznie mnie wkurza, czasem mam ochotę go walnąć, a potem przytulić. Przez takie myśli chcę go jeszcze bardziej walnąć. W końcu nie ma to jak niezgodność rozumu z uczuciami... Ja chyba jestem jakimś cholernym masochistą... Dawny, arogancki „Król Boiska” zakochany w rudym, wiecznie uśmiechniętym i nierozważnym idiocie, który wszystkich lubi. A teraz chce mnie „rozgrzać”. Nie mam pojęcia, co miał przez to na myśli, ale mózgu, proszę, przestań. Dobra, to już za dużo. Muszę się zdrzemnąć.

Z niespokojnego snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Jeśli faktycznie miałem gorączkę, to najprawdopodobniej wzmagała się z minuty na minutę... Tylko dzięki sile woli zgramoliłem się z łóżka i podpierając o chyba każdy napotkany mebel, udało mi się dotrzeć do drzwi. Czy ten debil nie może zadzwonić tylko raz?! Łeb mi zaraz rozsadzi! Wyprostowałem się i uchyliłem lekko drzwi wejściowe. Momentalnie wzdrygnąłem się przez chłodne, wiosenne powietrze, które w coraz większych ilościach napierało na moje rozgrzane ciało. Miałem na sobie tylko koszulkę i spodnie. Brrr... Zamknąłem drzwi z powrotem. Za zimno. Eh... Z drugiej strony teraz ten głąb marznie... Razem z bułeczkami! Wpuściłem go do środka, wcześniej sięgając po najbliższą bluzę z wieszaka.
- Kageyama, wyglądasz jak obraz nędzy i rozpaczy! - krzyknął Hinata, po czym złapał moją głowę i zetknął swoje czoło z należącym do mnie. Cholera! Najważniejsze, no nie dać nic po sobie poznać... - Całe szczęście, że przyniosłem leki, jesteś rozpalony! Masz dreszcze! -  - dodał, kiedy przez jego gest zacząłem mimowolnie drżeć, starając się wytłumić niepotrzebne myśli – Wskakuj do łóżka, wujek Hinata wszystkim się zajmie. - powiedział z nieukrywaną dumą.
- Hej! - przerwałem mu – Nie kazałem Ci tutaj przychodzić! Jak widzisz, bez żadnego problemu trzymam się na nogach, więc zostaw mi jedzenie i spadaj, bo wkurzasz. - prychnąłem. Zachowuj się normalnie Tobio, zachowuj się jak zazwyczaj... Nie zabrzmiałem chyba zbyt przekonująco, ponieważ mówiąc o trzymaniu się na nogach, zachwiałem się lekko i złapałem za komodę, starając się, by wyglądało to wszystko naturalnie. Cholera, że też ten zidiociały idiota musiał akurat to zauważyć. Mówi się aluzjami – nie zrozumie. Wymowne gesty – również. Lekko się zachwiejesz – bum! Zauważył! W dodatku traktuje cię jak umierającego i prawie ambulans wzywa! Spostrzegawczość sytuacyjna? Nie chciałem się już bardziej wkurzać – kto wie, czy nie czułbym się potem jeszcze gorzej, więc posłuchałem rudzielca i z jego pomocą dotarłem do swojego pokoju. Otrzymałem od Hinaty jedną bułkę, której już po chwili nie było, a sam chłopak zniknął za drzwiami. Pewnie polazł do kuchni zrobić jakąś herbatę czy inny okład. Momentalnie usłyszałem jego krzyk.
- Kageyama! Nie masz może suszonych jaszczurek?! - słychać było zza ściany. Co? Kurwa, co proszę?! Mój mózg chyba umarł. W tym samym momencie zobaczyłem Hinatę w kapeluszu czarownicy, przygotowującego mikstury nad wielkim kotłem. Gorączka mi nie służy.
- Sprawdź w lodówce, może się jakieś uchowały. - odparłem sarkastycznie.
- Nie ma! - odpowiedział. Czy no serio to sprawdzał?! Kto normalny trzyma w domu suszone jaszczurki?!
- Po kiego ci one w ogóle?! Chodź tutaj, bo gardło mnie już od krzyku boli, durniu!
- No już, już, jestem. - wyjęczał chłopak, wchodząc do mojego pokoju – Podobno zupa z suszonych jaszczurek jest dobra na przeziębienie. Trochę dziwna metoda, ale skuteczna.
- Więc założyłeś, że magicznym sposobem akurat będę miał w domu martwe zwierzęta? -      - prychnąłem.
- Jeny, jesteś jak nie z tego świata, umiesz wykonywać pierdyliard rodzajów wystaw, więc pomyślałem, że skoro jesteś taki dziwny, to może też się jakoś nietypowo odżywiasz... -          - mruknął cicho Hinata, zataczając stopą kółka na podłodze. Co w ogóle ma siatkówka do jaszczurek, ja się pytam? Dobra, już pominę tę obelgę, byle tylko mieć spokój. Westchnąłem ciężko. Czemu to łóżko musi być takie niewygodne?... Przewróciłem się na drugi bok. Dalej jest do dupy. Mruknąłem pod nosem przekleństwo i odezwałem się do chłopaka.
- Głodny jestem. Daj mi jeszcze jedną bułkę.
- Etto... - Hinata uśmiechnął się nerwowo, gdy wwierciłem w niego spojrzenie – Heh, jakby ci to p-powiedzieć... - jąkał się spoglądając w bok. No gadajże w końcu! Wysłów się człowieku! - Zjadłem drugą bułkę, jak byłem w kuchni, a więcej nie ma. - wypalił szybko, zaciskając powieki. No ja go chyba uduszę! - Pójdę po coś do sklepu, za chwilę wracam! - krzyknął, wybiegając z mojego pokoju. Po chwili usłyszałem trzask drzwi wejściowych, a tego idioty już nie było.




He he he
Jeszcze raz najlepszego! ^^

niedziela, 1 maja 2016

Wyzwanie - rozdział 4

Witajcie~
Tu Ryo :3 Wybaczcie tę nieobecność > < Wstawiam czwarty rozdział Wyzwania i gorąco zachęcam do czytania! \(^v^)/




~przemyślenia Kise~

~Hmm... gdyby tak pomyśleć, to pierwszy raz od dawna Aominecchi tak bardzo się śmiał... Chociaż to było wredne, nie powinien mnie tak potraktować! No przykro mi bardzo, że nie zgrywam twardziela albo innego kozaka i jestem wrażliwy. To przez to nie miał jeszcze na poważnie ani jednej dziewczyny, a ja już kilka. Co prawda obaj jeszcze nie uprawialiśmy seksu, więc na to samo wychodzi... Ale... ale Aominecchi to Aominecchi! Jego nie ogarniesz! Same tyłki mu w głowie... A teraz Aominecchi jest tylko rywalem, którego muszę za wszelką cenę pokonać. Nareszcie możliwość wygrania w czymś innym, niż koszykówka... Co prawda, Aominecchi nawet teraz jest mocnym przeciwnikiem, ale dam radę! Najbliższą szansę będę miał już dzisiaj, muszę coś wymyślić... Żadne pisemko ani film nie pomoże, jest przyzwyczajony, w dodatku nie byłbym w stanie czegoś takiego włączyć, a tym bardziej kupić... Zieeew... Nie no, ja już dłużej nie wytrzymam, co ja mam robić na takich nudnych lekcjach?!~
#Pisz yaoice# - podpowiada ledwo słyszalne echo - #Ja zawsze tak robię#
~Hę? Już nawet mam jakieś przesłyszenia. Niech ta pani już przestanie ględzić... Zaraz tutaj usnę. A snu z wcześniej nie chcę powtarzać, oj nie chcę... A potem jeszcze Aominecchi się mnie zapytał, co mi się śniło! Przyznam, nieźle trafił. „Całowałeś mnie i... no wiesz, podobało się to.” Czy to chciałby naprawdę usłyszeć? No właśnie. Ja zresztą też nie. Na stuprocentowe nie! Tak w ogóle, to czemu przyśnił mi się taki, a nie inny sen? Nie mogły choćby jakieś latające króliki czy warcaby z Hitlerem, tylko to?!
#Sny odzwierciedlają marzenia i najskrytsze pragnienia# - echo znów się pojawiło. Nikt o tym nie wiedział, ale tak naprawdę była nim pewna zboczona narratorka. (zgadnij kto to bitch xD)
~Nie wiem, czy aby na pewno wszystko ze mną dobrze, ale ten wodorotlenek chyba właśnie do mnie przemówił... Może na serio powinienem się gdzieś przebadać?... Ale nic to, pani jak ględziła, tak ględzi nadal. Czy ona nie potrafi przestać? Robotem jest, czy co? A może rodzice jej nie kochali i dlatego została chemiczką, by dręczyć biedne dzieci... Chemia naprawdę zmusza do przemyśleń! Hmm... Ciekawe co by wieczorem ugotować. Musi odpowiadać jednocześnie Aominecchi'emu, mamie i Meiko. Z niej to prawdziwy francuski piesek! Chyba potrafiłaby nawet zacząć strajk głodowy, byleby dostać coś innego na obiad zamiast takiego, no na przykład, brokuła. Nawet nie wie, jak on dobrze wpływa na cerę! Będzie starsza, to pożałuje swoich dawnych nawyków żywieniowych. Już ja jej przypomnę, jak to się wypierała zieleniny, a wolała tłuste hamburgery! Jakie one pryszcze powodują, to ona sobie nawet nie wyobraża! Tym bardziej jakieś inne świństwa smażone na głębokim tłuszczu. No niby jest jeszcze w przedszkolu, ale w końcu jest moją siostrą, czyż nie? Już ja ją przypilnuję...O, może w takim razie zrobię ramen! Chyba każdy go lubi. Jest smaczny i sycący. Od jednego na jakiś czas przecież nie przytyję... Mam nadzieję... Po szkole muszę jeszcze kupić potrzebne składniki. Zaciągnę ze sobą Aominecchiego, ale trudno. Przynajmniej pomoże torby ponieść. He he, nie ma to jak wykorzystywanie kolegów. Może przeznaczę ten czas na coś bardziej produktywnego i zrobię listę potrzebnych rzeczy?... Tak. Zwariuję chyba, dalej nic nie robiąc! Siedem lekcji dziennie to dla mnie stanowczo za dużo. Przerwy przynajmniej powinny być częstsze i dłuższe. Strasznie mi fryzura klapnie, jak wystarczająco często jej nie poprawiam. Te lakiery powinny być trwalsze. Cholerne firmy... Produkują niewystarczająco trwałe, żeby człowiek kupował i zużywał ich o wiele więcej! Jawna niesprawiedliwość i marnowanie pieniędzy. Kurczę... Czy ja teraz przypadkiem nie zachowywałem się trochę jak dziewczyna?... Może Aominecchi faktycznie miał trochę racji, ale praca modela jednak zobowiązuje... W każdym razie muszę spróbować zachowywać się bardziej męsko, bo jak na razie chyba bardziej jakiegoś gendera przypominam niż faceta z krwi i kości. Na kolację zrobię steki. Meiko będzie musiała to jakoś przeżyć. Muszę pokazać Aomiecchiemu, że ma do czynienia z prawdziwym mężczyzną. Zacznę właśnie od tej kolacji. Ale co potem? Kurczę, pomysłu nie mam. Może... może... eee... No nie wiem! Nie mam pojęcia! Mam nadzieję, że to przyjdzie jakoś tak naturalnie i podpowie mi to mój męski instynkt... (Kise staph plis :') )Heh, oby. Nie chcę wyjść na jakąś ciotę, która boi się robaków i ciemności. To wcale nie jest męskie! Pokażę Aominecchiemu, że jestem od niego lepszy! W przeciwieństwie do niego, mam wiele chętnych dziewczyn do chodzenia ze mną. W sumie już od jakiegoś czasu jestem wolny. A co mi szkodzi. Mori-chan jest w sumie całkiem słodka. Porozmawiam z nią później.~


~przemyślenia Aomine~

~Cycki... Cycki... Duże cycki... Jędrne, krągłe... O tak, uwielbiam ostatnie ławki. Bez przeszkód mogę tam czytać, no, a może raczej oglądać moje gazetki. Mam w nosie tego nauczyciela, sprawdzian napisałem, więc niech już da spokój. Ciągle prawi wywody, jakie to my jesteśmy niewychowane nieuki i nie wie co będziemy robić w przyszłości. Słyszę bajeczki o bezrobociu chyba codziennie... A czy on wiedział, że w przyszłości będzie się znęcał nad uczniami, jak jego nauczyciele nad nim? To jakaś forma rewanżu, czy co? Nie ogarniam nauczycieli. Same skomplikowane sprawy im w głowach. I co gorsza, jeszcze to lubią. Coś z nimi naprawdę musi być nie tak, to u ludzi nie jest normalne. A propos ludzi... Mam nadzieję, że ten chłopak nie nada na mnie o to drobne wyrażenie niechęci do jego osoby. Przecież żyje, nie połamał się, więc o co spina? No właśnie. A to limo może go Kise nauczyć tuszować. Co do Kise... Może naprawdę trochę przesadziłem z tym nazywaniem go babą? No niby się tak zachowywał, ale gdybym był na jego miejscu, to już dawno sprałbym idiotę, który mnie tak przezwał na kwaśne jabłko. Chyba będę musiał go przeprosić... NIE. He he, żartowałam. Taki ze mnie ale ze mnie śmieszek, że ja jebie! Widać taka jego natura. Nie jest męski i nie wiem czemu dziewczyny na niego lecą. Prędzej babkę przypomina. Jasna cera, duże złote oczy, zawsze idealnie ułożone włosy. Jest lekko chudy, ale mimo to umięśniony. Wysoki i zawsze modnie się ubiera. Jest w chuj wrażliwy i zawsze suszy te zęby. Kurwa... Już wiem, dlaczego baby na niego lecą... To jest tak przykre, że ja pierdolę! Już mi kompletnie odbija przez tę paplaninę nauczyciela... Pomocy...~

- To idziemy, Aominecchi? - zapytał radośnie blondyn, widząc wychodzącego ze szkoły Aomine. Potrafił zachować dobry humor nawet mimo blisko dwugodzinnego czekania na drugiego chłopaka. Nie byli w jednej klasie, więc często nie kończyli zajęć o tej samej porze. Tak było też dzisiaj. Blondynowi to jednak nie przeszkadzało i od zakończenia lekcji czekał już na niebieskowłosego, siedząc na ławce przed szkołą. Ten dzień, wbrew trwającemu już latu, wydawał się być całkiem przyjemny. Wiatr delikatnie smagał twarz i włosy chłopaka, ochładzając go tym samym. Czas, mimo nie robienia właściwie niczego, wcale nie dłużył się w nieskończoność, lecz wydawał się przemijać całkiem szybko.
- No, chociaż nadal nie wiem, jakim sposobem nie umiesz się sam spakować. - westchnął ze zrezygnowaniem Aomine – Ale skoro obiecałem, to już chyba nie mam wyjścia...
- Ano nie masz, nie masz. To nie tak, że nie potrafię. Po prostu mam z tym problem, a ani moja mama, ani tym bardziej kilkuletnia siostra mi z w tym nie pomogą. To znaczy... Mama nawet próbowała, ale zawsze kończyło się braniem mnóstwa niepotrzebnych rzeczy, które tylko potem przeszkadzały. Nawet nie pytaj, co próbowała mi zawsze wpakować siostra...
- Zgaduję, że i tak mam się zapytać... - westchnął ciężko niebieskowłosy, unosząc jedną brew.
- Być może... Wracając do tematu, Meiko wsadziła mi raz do walizki jakieś ślimaki, które znalazła gdzieś na chodniku! Nawet nie wiesz, jak to później śmierdziało! Nie dość, że wszystko musiałem wietrzyć, to jeszcze z kilku rzeczy zapach nie chciał zejść... Problem miałem wtedy niemały... Takim sposobem musiałem kupić trochę rzeczy na wyjeździe, a swoje wyrzucić, bo smród przebijał się nawet przez kilka warstw reklamówek! A tak z innej beczki, to po drodze do mnie wstąpimy jeszcze do sklepu po kilka rzeczy, żebym mógł zrobić potem coś do jedzenia. Będą steki! Smuci mnie trochę jednak fakt, że zgodziłeś się pomóc tylko ze względu na jedzenie...
- No hej, nigdy nie przegapię okazji, żeby zjeść coś dobre- Chwila, stop! STEKI?! Wow! Myślałem, że ugotujesz coś super-hiper zdrowego i niskokalorycznego. No no, taka zmiana... Nie powiem, zaskoczyłeś mnie! - powiedział zdziwiony Aomine, kiwając lekko głową z uznaniem.
- To nie myśl, bo się zmęczysz! Może nie wiesz, ale też jestem facetem, a nie jakąś panienką na diecie. - warknął Kise, łypiąc na drugiego chłopaka.
- No dobra, dobra, sory, nie obrażaj się już. Mówiłem tylko, że mnie zaskoczyłeś. -  - niebieskowłosy próbował jakoś załagodzić sytuację.
- Wcale się nie obrażam. Poza tym to chyba normalne, że skoro przychodzisz mi pomóc, to powinienem zrobić coś, co będzie ci smakować. W końcu jesteś gościem. Ponadto fakt, że jestem modelem nie znaczy, że od czasu do czasu nie mogę zjeść czegoś większego i niekoniecznie zdrowego. Chodźmy już. Tyle gadamy, że się ściemni zanim wyruszymy... A pamiętaj, że po drodze mamy jeszcze wstąpić do sklepu. Kupimy przy okazji coś do picia, żebyś tam u mnie przypadkiem nie usechł, bo tego ja bym nie chciał. Przynajmniej, zanim nie pomożesz mi się spakować... - powiedział blondyn, lekko się uśmiechając.
- Hmm? Ja to nie taki piesek francuski jak ty, mój drogi. - odparł Aomine z kpiącym wyrazem twarzy - To nie ja przemierzam kilka sklepów w poszukiwaniu konkretnej butelki wody.
- A-o-mi-ne-cchi! - zmarszczył brwi model.

Licealiści wyruszyli spod szkoły. Mijali kolejne sklepy, lecz Kise nie zakomunikował ani razu, by do któregoś wejść. Droga upływała im we względnej ciszy. Na ich trasie pojawiały się kolejne budynki sklepowe, aż zastąpiły je wielkie biurowce z kolorowymi nań bilbordami. Jeden z nich przedstawiał nawet premierę mangi. ~Nie wiem co znaczy to słowo, ale nie podoba mi się ta okładka. Jak dla mnie, to dużo tam różu jak na książkę z facetami, poza tym oni są chyba trochę za blisko siebie... No nie, nie mówcie mi, że to to, o czym myślę! Nawet pedalskie książki już drukują?! Ten świat schodzi na psy... No ja rozumiem, jakieś dobre porno z piersiastą blond europejką, ale nie jakieś gejaszki... To mogą dzieci zobaczyć! A o wiele lepiej edukować je dobrym porno, a nie obleśnymi pedałami! Potem te głupie dziewczyny chcą, żeby ich mąż był gejem! Czemu nie mogą reklamować czegoś w miarę normalnego, przynajmniej kiedy ja przechodzę? Potem skurwiele narzekają na niewychowaną i zboczoną młodzież. Nie, żebym mówił o sobie... Ale ja to już kompletnie inna bajka~ - myślał jeden z chłopaków (łatwo chyba odgadnąć, który :') ). Tymczasem, chłopcy dotarli już do metra. Minęli bramki i skierowali się na odpowiedni peron. Pociąg już stał i sygnalizował pełną gotowość do odjazdu. Licealiści rzucili się w dziki pościg do drzwi. Udało im się zdążyć w ostatniej chwili. Dosłownie dwie sekundy po ich wejściu drzwi zamknęły się na dobre, a kolej ruszyła.
- Uff.. Zdążyliśmy... - odetchnął z ulgą blondyn, gdy zajęli miejsca razem z niebieskowłosym.
- Ha... Ha... - dyszał wciąż drugi.
- No no, Aominecchi, popracuj nad kondycją, bo chyba postanowiła cię już opuścić. Jak jej nie polepszysz, to o pierwszym składzie możesz tylko pomarzyć. - zaśmiał się Kise – - I tak uczeń przerósł mistrza! - dodał teatralnym głosem.
- Nie napalaj się tak, łatwo mnie z oficjalnego składu nie wykopiesz. A o pokonaniu mnie już nawet nie wspominam, heh. - chrząknął niebieskowłosy, uśmiechając się i jednocześnie unosząc głowę, by spojrzeć na blondyna z góry.
- Dobra, dobra, jeszcze trzy stacje i wysiadamy. Pewnie zastanawiałeś się, czemu nie wchodziliśmy wcześniej do żadnego sklepu. Już tłumaczę – niedaleko mojego mieszkania jest spożywczy, w którym moja rodzina kupuje od lat. W zeszłe lato miałem nawet okazję tam popracować. Zawsze są tam najlepsze i najświeższe produkty, a Misaki doradzi, co nowego właśnie przyszło. Jest bardzo miłą dziewczyną.
- Wzruszyła mnie twa historia, zacna niewiasto. Ach, a miseczka?
- Ha ha, bardzo śmieszne. I jaka miseczka? Tam tylko jedzenie sprzedają.
- O cycki mi chodzi, baranie. Jakie ma ta Misaki? Nie mów, że nie zwracasz na to uwagi.
- Eee... Niezbyt. Ale rozmiar ma gdzieś koło B.
- Be, to nie warta zachodu. Ale właśnie udowodniłeś, że jednak zwracasz uwagę. - chłopak złośliwie się uśmiechnął.
- Aominecchi! Czy ty naprawdę oceniasz dziewczyny tylko przez pryzmat rozmiaru biustu? To nienormalne! Nie zwracasz uwagi na charakter, na to jaka jest? - powiedział z oburzeniem blondyn.
- Nie może być denerwująca i mieć tony tapety na ryju. Rzygać mi się chce, patrząc na takie lampucery.
- Jeny, co ja z tobą mam... Zbieraj się, już wysiadamy.

Pociągiem zatrzęsło. Zaczął już zwalniać. Ludzie powoli podnosili się z siedzeń i kierowali się do drzwi wyjściowych, które po chwili otworzyły się.


Komentarze, komentarze *^*