piątek, 9 września 2016

Problem (+18) || Kuroo x Bokuto

Także ten, pierwszy oneshot +18 leci ( ͡° ͜ʖ ͡°) Miłego czytania~
- Bro, coś ze mną jest nie tak.
- Nie martw się, ze mną też. - zaśmiał się Bokuto i sprzedał chłopakowi kuksańca w ramię, gdy razem z Kuroo wrócili późnym wieczorem do domu. Mieli już po 21 lat i dawno skończyli liceum, więc nic dziwnego, że jako dwójka najlepszych przyjaciół zamieszkali razem.
- Ale teraz to serio jest nie tak, dziwnie się czuję. Gorzej niż po ostatnim maratonie z krótkimi spódniczkami, co to nam urządziłeś... - westchnął czarnowłosy, odpychając lekko przyjaciela - 12 godzin filmów...
- Jakże pięknych filmów, bro. - stwierdził drugi chłopak - Ja tam nie narzekam, ale nie rozumiem, jak można w tak krótkich spódniczkach chodzić nad nawiewami powietrza...
- Tak samo, jak można łazić w legginsach pośród stada napalonych prawiczków. - zaśmiał się złośliwie brunet, opadając ciężko na kanapę z cichym stęknięciem.
- Kuroo! Nie przypominaj mi licealnych czasów, to było dawno i nieprawda! A pamiętasz może, jak na obozie treningowym wpadliśmy do wody i utopilibyśmy się, bo ktoś nie umiał pływać? Uczepiłeś się mnie i nie chciałeś puścić! Kłodo! Chociaż nie, ona wypłynęłaby jeszcze na powierzchnię!
- Ale przeżyliśmy? No właśnie. Mamy jakieś leki? Serio dziwnie się czuję... - mruknął Kuroo.
- Nie trzeba było żreć meksykańskiego na obiad. - fuknął Bokuto, siadając obok chłopaka.
- To nie to, głąbie. Przez ciebie mój żołądek zdążył się już uodpornić, to bardziej zawroty, ale jednak nie do końca.
- Słaba główka? Dobra, wiem, że nie. Na to też się przy mnie uodporniłeś, bla bla bla. Po naszej ostatniej próbie gotowania, leków brak. Może coś było nie tak z jedzeniem albo piciem na tej imprezie? Na niej samej wszystko wydawało się być dob- KUŹWA, BRO, STOI CI!
- Duży, co nie? - zaśmiał się gardłowo brunet, a po krótkim szoku dołączył do niego też Bokuto. Nagle jasnowłosy spoważniał.
- Mój większy.
- Chyba w snach.
- Porównamy?
- Nie robiliśmy tego już ostatnio? - uniósł brew Kuroo. Drugi chłopak spochmurniał i oparł brodę na ręce, łokieć zaś na kolanie, robiąc zawiedzioną minę.
- Może to tamta blondyna dorzuciła ci coś do drinka? - zauważył Koutarou - Mogłeś nawet nie zauważyć. Tak się do ciebie przystawiała, zresztą nie tylko ona.
- Zazdrościsz mi urody, bro?
- W szczególności tego siana na głowie. - westchnął Bokuto, rozkładając się na całej kanapie i nie zwracając przy tym uwagi na Kuroo siedzącego obok - I tak wszyscy wiemy, że jestem najlepszy! HEY HEY HEY!
- Bokuto to gej! Ma włosy na klej! - zawtórował śpiewnie czarnowłosy, machając lekko rękoma.
- Weź mnie nie obrażaj. - prychnął Koutarou, słabo kopiąc chłopaka - Ale rymujesz nieźle. Stwórzmy kiedyś dzikie rapsy o nas, bro. - rozciągnął się na kanapie jeszcze bardziej.
- Definitywnie musimy. - przytaknął Kuroo - A teraz może zapomniałeś, ale stoi mi od jakichś 5 minut, więc idę do łazienki. Nie waż się robić mi zdjęć z ukrycia. - twardo spojrzał na przyjaciela i wstał zkanapy, poprawiając koszulkę.
- Rozeszłyby się szybciej, niż ty byś skończył... - westchnął Bokuto - Byłoby na kurs pływania i fryzjera dla ciebie... - zaśmiał się.
- Bro, ty mnie teraz chwalisz czy mi ubliżasz? Ja przynajmniej nie wyglądam jak Einstein z odrostami. - czarnowłosy puścił do przyjaciela perskie oko i udał się do toalety w wiadomym celu.
Bokuto podniósł się na łokciach i z niemałą trudnością sięgnął po pilot leżący na drewnianym stoliku, krzywiąc przy tym twarz. Podniósł go i uruchomił telewizor, po czym włączył nagrany wcześniej program przyrodniczy o sowach. ~Trzeba zastanowić się nad kolejnym maratonem...~ - pomyślał, układając usta w ciup. Już od ponad roku co dwa tygodnie organizowali sobie z Kuroo tematyczne, całonocne maratony filmowe, od czasu do czasu zapraszając też innych znajomych. Raz oglądali ckliwe melodramaty, innym razem filmy o księżniczkach, na gangsterach i krótkich spódniczkach kończąc. Podczas seansu głośno komentowali i często wymyślali bohaterom inne kwestie, ponieważ oryginalne były według nich zbyt nudne. Wyobraźcie sobie teraz, jak mógłby wyglądać wyreżyserowany przez nich film - tak dla lepszej wizualizacji, co wychodziło z tych chwilowych przypływów weny. Przez ich przyzwyczajenia, praktycznie nikt nie umiał wytrzymać z nimi choćby jednego seansu, a najwytrwalsi odpuszczali po maksimum połowie ze wszystkich przygotowanych filmów, zasypiając gdzieś w kącie. W związku z tym, mało osób chciało uczestniczyć w ich maratonach, ponieważ najczęściej kończyli oni z rozrysowanymi partiami statków lub kółka i krzyżyka na całym ciele. Bokuto zaśmiał się na samą myśl o Levie, który raz po czymś takim obudził się z krzykiem i już, teraz, zaraz, musiał lecieć na uczelnię. Koutarou i Kuroo wręcz nie mieli serca mówić mu o permanentnym wąsiku i monobrwi.
- Kuroo! Jak ci idzie?! - krzyknął Bokuto, gdy dwudziestominutowy program już się kończył. W myślach wyobraził sobie facepalm bruneta i wstał z kanapy. Pokierował się w stronę łazienki przez wąski korytarz, kiwając się przy tym na boki jak pingwin. Tetsurou usłyszał coraz wyraźniejsze kroki.
- Muszę odpowiadać na to pytanie? - mruknął wystarczająco głośno, by drugi chłopak go usłyszał.
- HELOŁ FROM DI ADER SAAAAJD~ - zaśpiewał Koutarou, próbując zajrzeć przez dziurkę od klucza - Gadaj, obaj przecież jesteśmy facetami! Długo już nie wychodzisz, wszystko okej, bro? Nie gadaj, że ciągle dojść nie możesz! - nie dowierzał Bokuto, unosząc wysoko obie brwi.
- Właśnie w tym problem, że po pieprzonych dwóch razach w dalszym ciągu nie chce opaść! - warknął zdenerwowany brunet - Chyba muszę znaleźć dziewczynę na stałe... - mruknął przygnębiony.
- A będziesz mógł z nią otwarcie napieprzać się z ludzi, mazać ich flamastrami i przeżywać to wszystko, co my razem bez narzekań? - zapytał.
- Masz rację. Zostaję z tobą, bro. - westchnął Kuroo po krótkiej analizie wartości - Ale teraz mam inny problem na głowie...
- Weź pomyśl o jakiejś starej babce. - zaproponował Bokuto gestykulując, mimo że Tetsurou nijak nie mógł go zobaczyć - O! Na przykład o tej wrednej pomarszczonej jędzy ze spożywczaka naprzeciwko! - dodał, zadowolony ze swojego pomysłu. Minęła jakaś minuta ciszy.
- Nic a nic! Dalej żołnierz pierwsza klasa... - odparł brunet z nutą zrezygnowania w głosie.
- To zacznij recytować tabliczkę mnożenia, może jakoś zajmiesz tym myśli i przejdzie. - Koutarou podał kolejną propozycję.
- To dlatego jesteś z niej taki dobry? - zaśmiał się Kuroo - Systematyczna nauka, jak sądzę.
- Nie wdawajmy się w szczegóły. - odpowiedział mu niewyraźnie głos zza drzwi.
- Daj mi chwilę... - westchnął brunet, skupiając się na liczbach jak najbardziej potrafił. Przecież każdy sposób mógł okazać się dobry. Po kilku cichych minutach Bokuto znowu usłyszał głos czarnowłosego. - Kompletnie nie pomaga... - jęknął pełnym żalu głosem - Cholera, zaczynam brzmieć jak ty w swoim emo mode, chyba jednak za dużo z tobą przebywam...
- Bardzo śmieszne. Ja przeżywam z bardzo ważnych powo-
- Upuściłeś loda do piachu, bro. - przerwał mu Kuroo - Zacząłeś rozpaczać przy wszystkich i cię z plaży wynosiłem. - czarnowłosy mógł sobie teraz wyobrazić, jak Bokuto po drugiej stronie drzwi nadyma policzki i zaciska powieki, marszcząc jasnoszare brwi.
- Skoro zajmowanie myśli i próby ulżenia sobie ci nie pomagają, to może robiłeś to źle? - zapytał Koutarou po chwili przerwy.
- Robiłem to tak, jak zwykle. - westchnął głęboko Kuroo.
- Więc może zawsze robisz to źle? - powiedział drugi chłopak, mocno akcentując trzecie słowo - Wchodzę do ciebie.
- Chwila, co ty chcesz- - krzyknął skołowany Tetsurou, zakładając szybko z powrotem bokserki i spodnie - Nie wchodź! Nic nie rób!
- No weź, przecież i tak się już raz przelizaliśmy!
- Byliśmy kompletnie na bani i przegraliśmy zakład! - Kuroo momentalnie zadrżał, gdy drzwi łazienki się otwarły i stanął w nich pewny swojego pomysłu Bokuto.
- Daj spokój, obaj jesteśmy facetami, wiem jak to się robi. - zapewniał chłopak, próbując uspokoić drugiego.
- Właśnie w tym rzecz! - krzyknął Tetsurou, w duchu modląc się, żeby Koutarou wcale nie miał właśnie tego na myśli. Na wszelki wypadek jednak przesunął się w stronę wanny, gdy chłopak zaczął się do niego powoli zbliżać. Nie minęło pięć sekund, a kilka centymetrów przed brunetem stanął Bokuto z zaciętą miną i ściśniętymi pięściami. Wpatrywali się w siebie parę sekund, jakby próbując porozumieć się telepatycznie. Oczy jednego mówiły „Uspokój się, wszystkim się zajmę", zaś drugiego - coś w stylu „BŁAGAMCIĘNIE". W końcu jednak Kuroo westchnął zrezygnowany i usiadł na podłodze, zginając lekko nogi w kolanach. - Co ja robię ze swoim życiem?... - mruknął bardziej do siebie niż do Bokuto i przejechał dłonią po całej twarzy, po czym nerwowo zmierzwił włosy. Wciąż nie wierzył w to, co miało się za chwilę stać, a na co wyraził niemą zgodę. Koutarou kucnął przy nim i lekko rozchylił Kuroo kolana.Czarnowłosy spojrzał na niego spomiędzy palców.
- Coś taki skupiony? - zapytał lekko drżącym głosem.
- Z całej siły powstrzymuję się przed wybuchnięciem śmiechem. Reagujesz jak jakaś dziewica, a ja chcę ci tylko pomóc! - dopiero teraz Tetsurou zauważył, że Bokuto delikatnie drga i ledwo utrzymuje poważny wyraz twarzy. W końcu czarnowłosy zaczął się głośno śmiać, a następnie dołączył do niego drugi chłopak. Kuroo zdał sobie sprawę, że Koutarou faktycznie miał rację co do jego zachowania i był zażenowany bardziej nim niż tym, co miało nadejść za chwilę. Odetchnął głęboko. W końcu Bokuto tylko chce mu pomóc, wszystko pójdzie gładko.
- Dobra. Dawaj. - czarnowłosy skinął głową, przełykając ślinę.
- I to właśnie jest mój bro. - uśmiechnął się pewnie Bokuto lekko marszcząc brwi i sięgnął do paska bruneta, na co ten z zaciśniętymi ustami odwrócił głowę w bok. - He he, wstydzioszek. - Koutarou uśmiechnął się drapieżnie, gdy udało mu się wydobyć spod materiału męskość chłopaka. - Cały już mokry jesteś. -stwierdził z rozbrajającą szczerością i uniósł głowę, próbując spojrzeć brunetowi w oczy, jednak on unikał spojrzenia.
- Też byś był, gdybyś wcześniej doszedł ze dwa razy. - syknął Kuroo, marszcząc brwi.
- W sumie racja. - wzruszył ramionami Bokuto i kilka razy delikatnie przesunął dłonią po przyrodzeniu bruneta, wcześniej klękając między jego nogami, by móc lepiej widzieć reakcje chłopaka.Czarnowłosy na ruchy Koutarou mimowolnie się wzdrygnął. Było kompletnie inaczej, niż gdy on to robił. Zaczął przeklinać pod nosem tę imprezę, cały dzień i pomysły Bokuto.
- Jak do tego doszło... - wymamrotał przez zaciśnięte zęby, nadal nie obdarzając drugiego chłopaka spojrzeniem - Poza tym, możesz się na mnie nie gapić?
- Wykluczone. Muszę widzieć, co ci się podoba, bo sam mi tego nie powiesz, bro. Skoro ci tak trudno, to wyobraź sobie, że robi ci to dziewczyna. - zaproponował Koutarou, lekko przyspieszając tempo.
- Żadna dziewczyna nie ma takich wielkich łap, nawet nie umiem sobie tego wyobrazić! - Kuroo spojrzał na niego kpiąco, jednak na widok skupionej twarzy Bokuto i jego ręce przesuwającej się powoli po penisie, znów odwrócił wzrok, nieznacznie się rumieniąc. Stwierdził, że co się stało to się nie odstanie i powoli rozluźnił wszystkie spięte wcześniej mięśnie, a następnie spróbował oprzeć się trochę wygodniej o ścianę przy wannie. Po raz kolejny tego dnia odetchnął głęboko, po czym przymknął powieki i postarał się zrelaksować, nie myśląc już o niczym prócz płynącej przyjemności. Koutarou cały czas obserwował dokładnie twarz bruneta swoimi złotymi tęczówkami. Gdy ruchy ręki stały się intensywniejsze,czarnowłosy cicho westchnął, opuścił nieznacznie głowę i przygryzł wargę. Widząc tę reakcję, Bokuto mocniej ścisnął męskość Tetsurou, wykonał kilka szybkich ruchów i nagle diametralnie zwolnił, na co brunet wciągnął głośno powietrze, unosząc mocno klatkę piersiową, zmarszczył brwi i odwrócił głowę w drugą stronę, delikatnie drżąc. Koutarou wiedział, że nagłą zmianą tempa sprawi mu najwięcej przyjemności i być może chłopak pozbędzie się swojego problemu. Nie przypuszczał, że gdy powtórzy tę czynność kilkakrotnie, lecz intensywniej, Kuroo zareaguje odchyleniem głowy do tyłu i źle stłumionym jękiem. W tym samym czasie obaj na siebie spojrzeli i równie szybko spłonęli rumieńcem, natychmiast odwracając wzrok. By zapobiec następnemu takiemu zdarzeniu, Tetsurou przyłożył dłoń do ust, a następnie ją przygryzł. Starał się też wyrównać oddech. Gdy Bokuto zaczął dodatkowo kreślić kółka kciukiem na główce penisa, Kuroo otworzył szeroko oczy i złapał rękę chłopaka.
- Koniec. Wystarczy. Skończę sam, idź już. - wydyszał, lekko czerwony na twarzy.
Nie ma mowy, zawsze doprowadzam do skutku to, co zacząłem. - powiedział twardo Koutarou - Zresztą sam widzę, że sprawia ci to niemałą przyjemność. Pojąłeś już, że jestem najlepszy? - uśmiechnął się zwycięsko, a Tetsurou w miarę uspokoił już oddech.
- Właśnie w tym tkwi cała sprawa! Ty znasz się na rzeczy! Jeśli nie przestaniesz, dojdę od twojej ręki szybciej niż od dłoni swojej albo dziewczyny! Nawet nie wiesz, jak dziwne to uczucie! - spojrzał błagalnie na Bokuto. Ten na chwilę zamknął oczy, jednak zaraz później powtórzył wypowiedzianą wcześniej kwestię z jeszcze większą zaciętością. Odsunął rękę Kuroo i mimo jego obiekcji, zaczął ponownie pieścić jego męskość, wkładając w to jeszcze więcej zaangażowania niż przedtem, doprowadzając bruneta niemal do odejścia od zmysłów. Z ust czarnowłosego wydobywało się coraz więcej westchnień czy źle stłumionych jęków. Jeszcze nigdy nie czuł się tak przyjemnie i błogo. Nierówno oddychał, a jego ciało delikatnie drżało, dając Koutarou coraz więcej motywacji. Ten za to nerwowo oblizał usta, jednak nie zaprzestawał czynności.
- Bokuto...- szepnął Tetsurou, spoglądając na chłopaka spod przymrużonych powiek. Jego włosy wydawały się bardziej zmierzwione niż zwykle, głos głębszy, a z czoła spływały pojedyncze kropelki potu. W tym momencie Koutarou również zaczął w myślach przeklinać dzisiejszą imprezę, cały dzień i swoje „genialne" pomysły. Zadrżał. Tym razem to on nie był w stanie wytrzymać spojrzenia i odwrócił wzrok, zaciskając mocno usta i powieki. Przełknął głośno ślinę, pokręcił głową i chcąc odpędzić niepotrzebne myśli, przyspieszył jeszcze bardziej ruchy dłonią. Znowu popatrzył na czarnowłosego, który najwidoczniej z całych sił się powstrzymywał. Niespokojnie poruszał nogami, zagryzł wargę prawie do krwi i zacisnął mocniej powieki. Bokuto patrzył na niego jak zaczarowany, z szeroko otwartymi oczyma. Dopiero teraz całkowicie do niego dotarło, że to właśnie on doprowadził Kuroo do takiego stanu. Te informacje były jak nagły podmuch silnego wiatru. Podparł się z przodu na lewej ręce, żeby z wrażenia nie odchylić się do tyłu. Zniżył się lekko, aby móc spojrzeć na twarz Tetsurou w całej okazałości. Pewnie trwałoby to nadal, gdyby czarnowłosy nie chwycił go za rękę, którą Koutarou się podpierał, nagle się nie wyprostował i nie westchnął głośno, podnosząc głowę. Po wszystkim zaczął uspokajać oddech, znów się zgarbił i powoli otworzył oczy. Z szokiem i wyczuwalnym we wzroku lekkim przerażeniem spojrzał na znajdującą się dosłownie kilka centymetrów od jego własnej, zaczerwienioną twarz Bokuto z białą substancją na policzku.
- Co się właśnie wydarzyło... - wydukał, dalej patrząc w złote tęczówki i rozszerzone źrenice chłopaka. Jego ciepły oddech czuł na swojej brodzie. - Ta... A miałeś podobno sprawić, że mój problem zniknie...

A teraz... proszę komentować! Co Wam się podobało, nad czym w przyszłości popracować i inne uwagi mile widziane~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz